Policja wywiozła desperata z przedszkola w Hjelmeland po krótkiej rozmowie z dwoma prawnikami. Mężczyzna w ciągu dnia stopniowo zwalniał przetrzymywane osoby. Wraz z zakończeniem incydentu wolność odzyskało ostatnie siedem osób - pięcioro dzieci i dwie pracownice przedszkola. - Chciałem zwrócić uwagę na swoją sprawę - wyjaśniał porywacz motywy swojego działania w rozmowie telefonicznej z niezależną telewizją norweską TV2. Oświadczył, że zabroniono mu kontaktu z jego dziećmi po przegraniu przez niego sądowej sprawy o zachowanie opieki rodzicielskiej. Jako jeden z warunków uwolnienia zakładników podawał on żądanie zwołania konferencji prasowej. Adwokat mężczyzny, Odd Forsell powiedział norweskiej agencji prasowej NTB, że porywacz utracił prawo do opieki nad dwójką swoich dzieci, po wysunięciu przeciwko niemu oskarżenia o gwałt. Norweskie media podały, że pracownice przedszkola były świadkami w jego sprawie. Zrozpaczeni rodzice, niektórzy z łzami w oczach, oczekiwali na zakończenie tragedii w pobliskiej szkole podczas prowadzenia rokowań z porywaczem. Uwolnione dzieci nie wyglądały na przerażone. Wszystkich zakładników odwiedziono jednak ambulansem na rozmowy z psychologiem.