- Nie znając ostatecznego potwierdzenia policji i wyników autopsji, nie możemy potwierdzić, że to te osoby. Cały czas mają status osób zaginionych - powiedział konsul. Nie wiadomo, kiedy można spodziewać się wyników badań. Ogień w zamieszkanym przez Polaków piętrowym, drewnianym budynku w Bergen w południowo-zachodniej Norwegii wybuchł w nocy z piątku na sobotę około godz. 3 nad ranem. Jak wyjaśnił Pędzich, trzy osoby nadal przebywają w szpitalu. Jedna z nich ma uraz głowy, a dwie złamania kończyn. Obrażenia powstały, ponieważ osoby te ratowały się, wyskakując przez okna z płonącego domu. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jedna osoba, która mogła puścić szpital, wróciła do Polski. 16 osób, które nie ucierpiały w wyniku pożaru, zostało umieszczonych w hotelu. Polacy otrzymali pomoc psychologów i tłumaczy, a także ubrania i posiłek. Jedna trzyosobowa rodzina z dzieckiem samodzielnie znalazła sobie zakwaterowanie - informował wcześniej ambasador RP w Oslo Wojciech Kolańczyk. - Mają zapewnioną bardzo dobrą opiekę - powiedział konsul Pędzich. - Na miejscu jest dwóch naszych konsulów, którzy z każdym indywidualnie ustalają, jaka pomoc jest potrzebna. Pomocy udziela również miasto Bergen oraz firma, w której zatrudnieni byli wszyscy Polacy. Wszyscy oni pochodzili z jednego regionu polski - Podkarpacia. Do pomocy włączyła się Polonia. Jej przedstawiciele odwiedzili osoby przebywające w hotelu i służą jako tłumacze. Wciąż nie wiadomo, jakie były przyczyny pożaru. "Nie podejrzewam, żebyśmy szybko mieli oficjalną wiadomość na temat przyczyny pożaru, a mówię to na podstawie dotychczasowych doświadczeń. Myślę, że śledztwo potrwa kilka miesięcy" - powiedział konsul Pędzich. Posłuchaj: Cztery osoby znajdują się w szpitalu. "Obrażenia to głównie złamania kończyn, ponieważ ratowali się wyskakując przez okna" - tłumaczy ambasador Kolańczyk. ZOBACZ FILM NAKRĘCONY PODCZAS TRAGICZNEGO POŻARU NA STRONACH "VG.NO" Pokrzywdzeni otrzymają "pieniądze i dokumenty w niezbędnym zakresie". Punkt dowodzenia uruchomiono w ambasadzie w Oslo, a bezpośrednio kontakt z poszkodowanymi utrzymuje konsul Marek Pędzich. - To jest tragedia, którą trudno sobie wyobrazić, traci się cały dobytek, dokumenty, pieniądze, odzież i w bieliźnie znajduje na ulicy - powiedział ambasador Kolańczyk.