Polak wracał ze Stavanger do Szczecina. A w zasadzie chciał wrócić, bo gdy okazało się, że nie zdąży na samolot, postanowił opóźnić wylot, włączając alarm przeciwpożarowy. Jak powiedział Rune Tallaksen z lokalnego wydziału policji South West Police District, cytowany przez portal nrk.no, służby najpierw myślały, że to tylko usterka techniczna. "Potem jest wyszło na jaw, że system ostrzegania włączył pasażer. Inni oczekujący na lot to widzieli" - dodał. Winowajca rzeczywiście został szybko zidentyfikowany, właśnie dlatego, że został zauważony przez innych pasażerów, jak włączał alarm. Efekt? Ewakuacja całego lotniska i tak była jednak konieczna, a Polak wprawdzie siedział już na pokładzie samolotu, ale... nie odleciał nim do kraju. Funkcjonariusze doprowadzili go na komisariat. Jak podaje nrk.no, sytuacja została rozwiązana w ciągu 10-15 minut. Polak w wieku ok. 40 lat będzie musiał zapłacić 25 tysięcy koron, czyli ponad 10 tysięcy złotych.