- Mężczyzna przebywa w regionie Sassendalen w namiocie, skąd w piątek o 8:45 wezwał pomoc, gdy zaczął marznąć i przemakać. Panują bardzo złe warunki atmosferyczne, pada śnieg oraz wieje wiatr - przekazała Eva Therese Jenssen. Według Jenssen próbowano poderwać helikopter, ale zła pogoda uniemożliwiła lot. Następnie wysłano grupę ratowników na skuterach, musieli oni jednak z powodu zamieci śnieżnej zawrócić. - W piątek po południu wysłaliśmy ponownie patrol ratowników na skuterach, warunki wciąż są trudne - podkreśliła. - Ekipy ratownicze musiały zawrócić, zeszły z lodowca Rabot. Oczekującego na pomoc poinformowano o sytuacji - podała rzeczniczka w piątek po 23:00. Pogoda ma poprawić się w sobotę. "Marcin żyje i oczekuje na pomoc" "Marcin żyje, (...) jest świadomy swojego położenia i oczekuje na pomoc" - poinformowano na Facebooku Polaka. Jak podał polski kanał News 24, będący partnerem ekspedycji, wiejący z prędkością 144 km/h wiatr, opady śniegu i temperatura minus 36 stopni Celsjusza od dwóch dni uniemożliwiają wyjście Gienieczki z namiotu. "Sanie prawdopodobnie zostały zupełnie zasypane, tym samym Marcin stracił zapasy paliwa i jedzenia (te które ma przy sobie wystarczą na półtorej doby), nie wytrzymał także stelaż namiotu, który był jedynym schronieniem Marcina, nadal stoi tylko jego część" - poinformowano. "Cały zespół Marcina wraz z rodziną są z nimi w stałym bezpośrednim telefonicznym kontakcie" - dodano. Obecnie temperatura na Svalbardzie wynosi minus 16 stopni.