Mężczyzna, który rzucił butem, krzycząc kilkakrotnie w kierunku Breivika po angielsku "idź do piekła" oraz "zabiłeś mojego brata", został obezwładniony i wyprowadzony z sali sądowej przez policjantów. Na sali przez chwilę zapanowało zamieszanie, część publiczności biła napastnikowi brawa, ktoś powiedział "nareszcie", inni płakali. - To się stało niespodziewanie, zostałam trafiona butem, ale nie jestem ranna - powiedziała dziennikarzom obrończyni Breivika - Vibeke Hein Baera w czasie przerwy zarządzonej po incydencie przez sąd. Po 10 minutach proces został wznowiony. Rodziny ofiar i poszkodowani są coraz bardziej zmęczeni trudnym dla nich procesem, a - według obserwatorów - najbardziej odpornym na emocje wydaje się być Breivik. W trwającym od 4 tygodni procesie przedstawiono 76 protokołów z obdukcji, prezentując szczegółowo - przy użyciu manekina - obrażenia, jakich doznały ofiary. Kilkunastu świadków już w trakcie procesu poprosiło sąd o nieujawnianie ich nazwisk. Lista tych osób wydłuża się, na bieżąco jest rozsyłana mediom. Zeznający oddzieleni są od Breivika ścianą z pancernego szkła, jednak oskarżony został zaatakowany z innej strony, z miejsca dla publiczności. Wszyscy wchodzący do sali rozpraw są szczegółowo kontrolowani, nie mogą wnosić jedzenia, ani picia. Proces ma się zakończyć się 22 czerwca.