Według miejscowej policji dwie osoby zginęły, a 32 zostały ranne podczas protestów, do których doszło w sobotę i niedzielę, natomiast Nikaraguańskie Stowarzyszenie Praw Człowieka poinformowało, że zginęło pięć osób, które nie zostały ujęte w statystykach policyjnych - podało EFE. Do starć policji z protestującymi, o których mówi Nikaraguańskie Stowarzyszenie Praw Człowieka, doszło w miejscowości Masaya. Edwin Roman, proboszcz kościoła pod wezwaniem świętego Michała w Masaya oświadczył, że zastrzelenie 27-letniego Donalda Lopeza było "egzekucją" przeprowadzoną przez policjantkę, gdy Lopez był już zatrzymany i bezbronny. Jak podaje Nikaraguańskie Stowarzyszenie Praw Człowieka, od 47 dni Nikaragua pogrążona jest w najkrwawszym od lat 80. kryzysie społeczno-politycznym, w którym życie straciło już ponad 110 osób, a rannych zostało ponad 1000. Od kwietnia dochodzi w Nikaragui do protestów o różnym natężeniu - gwałtowne zamieszki miały miejsce przez sześć dni, a doszło do nich w ramach sprzeciwu wobec planowanej rządowej reformie systemu opieki społecznej, która przewidywała zwiększenie składek na ubezpieczenie społeczne i jednoczesne obniżenie emerytur. Manifestujący żądali odstąpienia od planowanej reformy, a także poprawy warunków życia i zniesienia ograniczeń wolności słowa. Pod naciskiem protestujących prezydent Daniel Ortega zrezygnował z wprowadzenia kontrowersyjnej reformy. W raporcie przygotowanym przez misję Iberoamerykańskiej Komisji Praw Człowieka, która przebywała w Nikaragui od 17 do 21 maja, mówi się o możliwych pozasądowych egzekucjach w niektórych rejonach kraju, a także o "poważnym łamaniu praw człowieka".