O polemice wokół kandydatury Giuseppe Ciarrapico, który nigdy nie wyrzekł się faszystowskich poglądów, pisze wtorkowa prasa włoska. - Faszyzm dał mi cierpienia i radości, ale nigdy się go nie wyrzekłem, nie czułem zakłopotania - powiedział Ciarrapico w wywiadzie opublikowanym we wtorek w dzienniku "La Repubblica", który pierwszy ujawnił, że Ciarrapico znalazł się na liście kandydatów do parlamentu w kwietniowych wyborach. Wiadomość o jego kandydaturze wywołała burzę w szeregach centroprawicy i dyskusję, jak ktoś o takich poglądach mógł znaleźć się na listach bloku Berlusconiego. Gazety podkreślają, że największe oburzenie wystawieniem kandydatury Ciarrapico wyraził idący razem z blokiem Berlusconiego do wyborów Gianfranco Fini, lider Sojuszu Narodowego, który w 1995 roku wyrzekł się swych postfaszystowskich korzeni. Cytowany przez dzienniki Fini powiedział, że nigdy nie umieściłby na listach faszysty. To właśnie Fini, były szef dyplomacji i wicepremier doprowadził do tego, że z Sojuszu Narodowego odeszli niektórzy politycy, sympatyzujący z włoskimi faszyzmem, między innymi wnuczka Duce - Alessandra Mussolini oraz Francesco Storace. Oboje założyli dwa skrajnie prawicowe ugrupowania. "La Repubblica" pisze we wtorek, że Giuseppe Ciarrapico w związku z burzą, jaką wywołała jego kandydatura, został zmuszony do tego, by włoskie ustawy rasowe, przyjęte za rządów Mussoliniego nazwać "hańbą". Poza tym - dodaje gazeta - przypomniał on o tym, że jego rodzina w 1944 roku pomogła ukryć się znanej żydowskiej rodzinie z Rzymu.