Niewątpliwy mit Fidela Castro w Ameryce Łacińskiej polega na tym, że jako pierwszy skutecznie przeciwstawił się dominacji Stanów Zjednoczonych. Jednak od chwili, gdy w kwietniu 1961 r. kubańscy uchodźcy-przeciwnicy Castro za przyzwoleniem prezydenta Johna F. Kennedy'ego i z pomocą militarną USA dokonali słynnej inwazji w Zatoce Świń, sprawy potoczyły się w złym kierunku. Ustanowienie blokady gospodarczej Kuby i liczne próby zamachów na Castro sprawiły, że przywódca rewolucji, który z wolna stawał się dyktatorem, nie musiał wymyślać argumentów dotyczących "zagrożenia ze strony amerykańskiego imperializmu". Syndrom oblężonej wyspy działał znakomicie jako argument na rzecz potrzeby umacniania władzy, pozbawionej tradycyjnych demokratycznych instytucji. Źródłem umiejętnie podtrzymywanej legendy Fidela Castro były przez wiele lat osobisty wdzięk przywódcy w polowym mundurze, przypominającym o partyzanckim etosie, dobrze odbierana w świecie latynoskim sława macho, czy też jego romantyczne pomysły. Realizując marzenie swej przyjaciółki z lat partyzanckich, ognistookiej Celii Sanchez, kazał zbudować w zachodniej prowincji Pinar del Rio osiedle domków turystycznych dla zwykłych ludzi. Domki, wyposażone w luksusowe łazienki, stawiano na platformach, zawieszonych na... karaibskich sosnach, porastających tamtejsze góry. Po paru latach korniki zżarły domki i wszystko się zawaliło. Tak było z wieloma pomysłami Fidela Castro, m.in. z klimatyzowanymi oborami dla sprowadzanych z Holandii wysoko mlecznych, delikatnych krów rasy Holstein. Na kosztowne eksperymenty pozwalała pomoc gospodarcza ZSRR i autentyczni, wartościowi fachowcy często z dyplomami amerykańskich uczelni, którymi Castro się otaczał. Wśród historyków i publicystów trwa spór, czy kształt, jaki przybrała rewolucja na Kubie, był bardziej zamierzonym projektem Fidela Castro, czy bardziej rezultatem gry sił w latach zimnej wojny. 80-letni, schorowany Fidel Castro, który 31 sierpnia "tymczasowo" zrzekł się funkcji "wodza naczelnego Rewolucyjnych Sił Zbrojnych" i "przewodniczącego Rady Państwa i Rządu Kuby", zaczął swą karierę polityczną od nie mającej żadnych szans powodzenia próby buntu przeciwko skorumpowanej i krwawej dyktaturze byłego sierżanta Fulgencio Batisty; od straceńczego ataku na czele grupy buntowników na koszary wojskowe Moncada w Santiago de Cuba. Stało się to 26 lipca 1953 r. i nic nie wskazywało na to, że sześć lat później data ta stanie się świętem narodowym Kuby. Dzięki procesowi uczestników szturmu na Moncadę Castro zyskał rozgłos i popularność, choć równie dobrze mógł zginąć lub zostać zastrzelony po wzięciu do niewoli, jak wielu jego towarzyszy. Szczęście dopisało mu również w 1956 r., gdy z Meksyku, dokąd uciekł po zwolnieniu z więzienia, wyruszył na czele małej grupy partyzantów jachtem "Granma" na Kubę. Z siedemdziesięciu paru ludzi ocalało tylko dwunastu, którzy dotarli w góry Sierra Maestra. Po dwóch latach walki partyzanckiej Castro wkroczył ze swymi zwolennikami do Hawany, zmuszając Batistę do opuszczenia wyspy. "Companieros, będziemy jedli mało, ale będziemy jedli wszyscy!" - mówił, ogłaszając program swej rewolucji. Jak na warunki kontynentu głodu, jakim była i do dziś pozostaje w znacznej mierze Ameryka Łacińska, był to program bardzo rewolucyjny. Według Fidela Castro, potomka ziemiańskiej rodziny z hiszpańskiej Galicii, wychowanka kolegium ojców jezuitów w Hawanie i absolwenta Wydziału Prawa na Uniwersytecie Hawańskim, nie miała to być rewolucja socjalistyczna, lecz "narodowa", "boliwariańska", to znaczy prowadząca do uniezależnienia Kuby od dominacji USA i bardziej sprawiedliwego podziału dóbr. Publicysta "New York Timesa", Herbert Matthews, który przeprowadził w Sierra Maestra wiele rozmów z Fidelem Castro, ostrzegał swój rząd przed robieniem z niego "socjalisty" lub co gorsza "komunisty". A to właśnie sugerowały raporty CIA na temat partyzantki kubańskiej, walczącej przeciwko podporządkowanemu Amerykanom prezydentowi Batiście. Tymczasem - jak podkreślał Matthews - Fidela Castro od komunizmu dzieliło wszystko, poczynając od przepaści kulturowej, jaka istniała między kreolską inteligencją Nowego Świata a mentalnością bolszewików. Po pierwszej wizycie na Kremlu w 1963 r. Castro i jego najbliżsi współpracownicy byli dosłownie wstrząśnięci panującymi tam zwyczajami, na czele z pijaństwem Nikity Chruszczowa. Wcześniej, w 1959 r., między Fidelem a jego bratem Raulem doszło do głośnego konfliktu na tle stosowania "bolszewickich metod". Po zwycięstwie rewolucji Raul wraz z Ernesto Che Guevarą przystąpili we wschodnich prowincjach Kuby do konfiskaty majątków ziemskich i dzielenia ziemi między chłopów. Fidel nazwał to "awanturnictwem" i pozbawił brata na jakiś czas wszystkich funkcji. Jednocześnie "Comandante en Jefe" (wódz naczelny) dał rozkaz upaństwowienia banków i głównych gałęzi przemysłu oraz zlikwidowania wszystkich kasyn gry na Kubie, należących zresztą do amerykańsko-kubańskiej mafii. Antyamerykański kurs w polityce i wpływy Komunistycznej Partii Kuby zaczęły brać w Hawanie górę dopiero wtedy, gdy Waszyngton rozpoczął politykę sankcji gospodarczych wobec nowego rządu kubańskiego. Dopiero jednak inwazja w Zatoce Świń i ustanowienie gospodarczej blokady tak naprawdę popchnęły rewolucję kubańską w ramiona Nikity Chruszczowa i rozpoczęły ostry proces sowietyzacji rewolucji z wszystkimi najgorszymi jej konsekwencjami. W 1962 r. rewolucja kubańska proklamowała się jako "socjalistyczna". Niewiele postaci w historii najnowszej budzi tyle emocji, co Fidel Castro. Teraz, gdy jest po ciężkiej operacji - oficjalne komunikaty zapowiadają, że jego odejście od władzy jest tymczasowe - w "małej Hawanie", czyli kubańskiej dzielnicy Miami, trwa od wielu dni prawdziwy karnawał: emigranci z Kuby cieszą się, że "stary odchodzi", a może "już się rozsypał". W Caracas i La Paz, gdzie do władzy doszli sympatycy Fidela Castro, który jako "pierwszy w Ameryce Łacińskiej" rzucił wyzwanie dominacji USA, podobnie jak w samej Hawanie demonstruje się solidarność z kubańskim przywódcą. Prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush mówi, że życie Fidela Castro "jest w rękach Wszechmogącego", asygnuje 60 mln dolarów na zakładanie partii demokratycznych na Kubie. Doraźnie jednak administracja USA odradza wszelkie działania, które mogłyby doprowadzić do gwałtownych, krwawych wstrząsów na wyspie, odległej zaledwie 90 mil od wybrzeży Florydy. Podobne stanowisko zajmują w tej sprawie władze Unii Europejskiej. Tymczasem dla stworzonego przez Fidela Castro dzieła ? rewolucji kubańskiej ? wybiła godzina prawdy. Najbliższe tygodnie, miesiące lub lata przyniosą odpowiedź na pytanie, czy była to dyktatura, która rozsypie się jak inne po odejściu dyktatora; czy możliwy jest "fidelizm bez Fidela"; czy model egalitarnego społeczeństwa, jaki Castro chciał stworzyć, jest zdolny do dalszego istnienia i ewolucji bez jego totalitarnej władzy.