Szczególne oburzenie deputowanych Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) wywołało opublikowanie na stronie internetowej stacji wyników sondażu, którego autorzy poprosili o odpowiedź na pytanie: "A może należało oddać miasto faszystom, by ocalić ludzi?". Sondaż przeprowadzono podczas nadanego 26 stycznia programu historycznego "Dyletant".Parlamentarzyści zażądali, by prokuratura oceniła "moralno-etyczną stronę" tego zdarzenia, a także ustaliła jej autorów i inicjatorów. Zdaniem deputowanych celem tej akcji było "sprofanowanie pamięci historycznej narodu rosyjskiego". Telewizję Dożd ostro skrytykowali także przedstawiciele innych partii reprezentowanych w Dumie. Irina Jarowaja z prokremlowskiej Jednej Rosji oświadczyła, że incydent ten traktuje jako "próbę rehabilitacji faszyzmu". Z kolei Igor Lebiediew z nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) określił sondaż jako "bluźnierstwo" i "bezprecedensowe chamstwo". Natomiast Leonid Lewin z socjalistycznej Sprawiedliwej Rosji oznajmił, że stacja "powinna co najmniej przeprosić wszystkich weteranów wojennych". TV Dożd już uznała sondaż za błąd i przeprosiła wszystkich, którzy poczuli się nim dotknięci. "Niepoprawne pytanie o blokadę Leningradu było błędem - zarówno producenta programu, jak i redaktora strony w sieci. Sondaż został usunięty. Przepraszamy" - napisał w Twitterze redaktor naczelny strony Ilja Kliszyn. W programie, w ramach którego przeprowadzono sondaż, uczestniczył znany pisarz Wiktor Jerofiejew. Na pytanie postawione telewidzom odpowiedział on twierdząco. - Oczywiście, że trzeba było oddać w imię możliwego ocalenia, uratowania ludzi wielkiego miasta. Później byśmy je odbili- powiedział Jerofiejew. Większość uczestników sondażu - 56 proc. - również uznała, że Leningrad należało poddać. Przeciwnego zdania było 46 proc. Deputowani chcą wykorzystać tę sytuację, by wrócić do propozycji wprowadzenia odpowiedzialności karnej za "rehabilitację faszyzmu", zgłoszonej w zeszłym roku przez wywodzącego się z Jednej Rosji wiceprzewodniczącego Dumy Siergieja Żelezniaka. Redaktor naczelny telewizji Dożd Michaił Zygar w odezwie do widzów ocenił, że przeciwko stacji rozpętano "kampanię dyskredytacji". Podkreślił on, że TV Dożd zawsze konsekwentnie potępiała faszyzm i zwalczała próby jego usprawiedliwiania. Zygar oświadczył także, iż obecna "erupcja niezadowolenia" pod adresem stacji jest konsekwencją "politycznego zlecenia". Telewizja Dożd nadaje od 2009 roku. Jest to bodaj jedyna niezależna stacja w Rosji. Jest dostępna w niektórych sieciach kablowych. Wiceminister łączności i środków przekazu Aleksiej Wolin poinformował we wtorek, że w związku ze zdarzeniem z blokadą Leningradu jego resort otrzymał już wiele wniosków o wyłączenie Dożdu z oferty telewizji kablowych. Trwające blisko 900 dni oblężenie Leningradu (dzisiejszego Petersburga) jest jednym z najtragiczniejszych epizodów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, czyli tej części II wojny światowej, w której ZSRR walczył po stronie koalicji antyhitlerowskiej (1941-45). Blokada rozpoczęła się 8 września 1941 roku, gdy nacierający Wehrmacht odciął wszystkie lądowe połączenia miasta z resztą terytorium ZSRR. Jedyną drogą zaopatrzenia pozostała aż do początku 1943 roku trasa przez jezioro Ładoga - zimą wiodąca po lodzie. Potem wywalczono tam wzdłuż brzegu niezbyt szeroki korytarz terenowy, który nieco poprawił sytuację oblężonych. W blokadzie zginęło około 1,5 mln mieszkańców, przytłaczająca większość zmarła z głodu, chorób i mrozu. W 1945 roku Leningrad otrzymał tytuł miasta-bohatera. Zacytowany we wtorek przez dziennik "Izwiestija" generał armii w stanie spoczynku Wiktor Jermakow oświadczył, że "nawet Hitler uznawał wielkie symboliczne znaczenie Leningradu dla całego społeczeństwa rosyjskiego i dlatego żądał starcia go z powierzchni ziemi, planując pełne unicestwienie miasta i jego mieszkańców". Z Moskwy Jerzy Malczyk