Blogerka wylądowała na lotnisku w mieście Recife na północnym wschodzie Brazylii. Powitali ją czytelnicy, dziennikarze oraz brazylijski reżyser Dado Galvao. Pojawiła się również ok. ośmioosobowa grupa studentów z miejscowego uniwersytetu, którzy krzyczeli: "Sprzedałaś się", "Agentka CIA". - Niech żyje demokracja! Chciałabym takiej demokracji w moim kraju - odpowiedziała im Sanchez. W wywiadzie dla telewizji GloboNews dodała, że "na Kubie jest się karanym za myślenie w odmienny sposób", a "antyrządowe opinie mają straszne konsekwencje, takie jak przypadkowe zatrzymania i nieustanny nadzór". Protesty przeciwko Sanchez powtórzyły się na lotnisku w Salvadorze, trzecim co do wielkości mieście Brazylii, do którego opozycjonistka udała się z Recife. Dwudziestu członków Związku Młodych Socjalistów czekało na nią z transparentami z hasłem "Najemnik". Skandowano również: "Kuba tak, jankesi nie". 37-letnia Sanchez w najbliższym czasie weźmie udział w premierze filmu dokumentalnego "Conexion Cuba-Honduras", w którym udzieliła wywiadu Galvao. Odwiedzi również Sao Paulo, gdzie będzie promować swoją książkę. Podczas podróży uda się też m.in. do Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Argentyny, Hiszpanii oraz Polski. Jak podaje brazylijski tygodnik "Veja", kubańscy dyplomaci spotkali się ostatnio z działaczami rządzącej w Brazylii Partii Pracujących i poprosili ich o zorganizowanie protestów podczas pobytu blogerki w państwach Ameryki Południowej. Sanchez otrzymała paszport przed dwoma tygodniami w wyniku reformy kubańskiego prawa imigracyjnego, która weszła w życie w tym roku. O możliwość wyjazdu starała się od pięciu lat, a władze ponad 20 razy nie wyraziły na to zgody. Yoani Sanchez na swoim blogu "Generacion Y" opisuje życie codzienne na Kubie, krytykując bierność władz w Hawanie i zwątpienie Kubańczyków. Była wielokrotnie nagradzana i zyskała międzynarodowe uznanie.