"Aktualnie prowadzona jest akcja sił bezpieczeństwa mająca całkowicie wyeliminować zagrożenia" - wyjaśnił w wypowiedzi dla AFP przedstawiciel władz lokalnych, Irungu Maczaria. "Zaatakowano lądowisko Manda w Lamu, które przylega do bazy wojskowej, używanej zarówno przez armię kenijską, jak i międzynarodowe siły zbrojne, w tym amerykańskie" - powiedział reporterowi agencji Reutera szef bazy. Podkreślił, że islamscy bojowcy próbowali się przedrzeć na teren jednostki od strony pasa startowego. Sprzeczne doniesienia Zgoła inaczej przedstawiła przebieg wydarzeń powiązana z Al-Kaidą organizacja Al-Szabab w niedzielnym komunikacie. Islamiści z Somalii twierdzą, że ataku dokonała grupa mudżahedinów z Brygady Męczenników, która "zaatakowała o świcie bazę Camp Simba, gdzie stacjonują setki żołnierzy amerykańskich. Baza ta służy jako miejsce wypadowe w atakach USA na cele w regionie w ramach prowadzonej przez USA antyislamskiej krucjaty". Z cytowanego przez AFP fragmentu komunikatu dżihadystów wynika, że Al-Szabab wciąż kontroluje niewielki fragment zaatakowanej w niedzielę bazy. Wśród rannych mieliby być żołnierze kenijscy i amerykańscy. W podsumowaniu komunikatu zaznaczono, że atak na bazę w Kenii jest elementem szerszej kampanii, której celem jest "niedopuszczenie do tego, by Al-Kuds (Jerozolima) uległa judaizacji". Camp Simba znajduje się w pobliżu zabytkowego miasta Lamu w południowo-wschodniej Kenii. Baza jest usytuowana na wyspie będącej częścią archipelagu Lamu na Oceanie Indyjskim u wybrzeży Kenii. Krwawe ataki Do niedzielnego ataku na Camp Simba doszło w rok po krwawym zamachu na hotel Dusit w Nairobi, w którym zginęło 21 osób. Operująca w Somalii islamistyczna organizacja Al-Szabab często przeprowadza zamachy na członków sił bezpieczeństwa i wojskowych w Kenii, co według jej oświadczeń jest odwetem za zaangażowanie militarne tego kraju w Somalii. Najkrwawszym zamachem w ostatnich latach, którego autorstwo przypisuje się właśnie grupie Al-Szabab, był przeprowadzony w 2015 r. atak na kampus uniwersytecki w Garissie, w którym zginęło ponad 150 osób. Jak twierdzili ekstremiści z Somalii, atak był odwetem za wysłanie w tym samym roku przez Kenię wojsk do Somalii w ramach sił pokojowych Unii Afrykańskiej. Wojska kenijskie początkowo weszły do południowej Somalii, by utworzyć strefę buforową mającą zapobiegać przedostawaniu się dżihadystów do Kenii, a obecnie wchodzą w skład sił pokojowych Unii Afrykańskiej operujących w Somalii.