Sam Kilo - laicki, marksistowski opozycjonista, pochodzący z rodziny chrześcijańskiej - wszedł w skład liczącej obecnie 60 członków koalicji. Mówiąc o monitorowanym z niepokojem przez arabskich i zachodnich obserwatorów głosowaniu w Stambule, po czterech dniach obrad, Kilo powiedział: "Mówiono o 25 nazwiskach jako podstawie do naszych negocjacji, potem była zgoda na 22, następnie liczba ta spadła do 20, 18, 15, a ostatecznie stanęło na pięciu nazwiskach". "Nie wydaje mi się, byście mieli zamiar współpracować i przyjąć naszą wyciągniętą rękę. Życzymy wszystkiego najlepszego" - zwrócił się do koalicji, zdominowanej obecnie przez islamistów. Przedstawiciel bloku Kilo poinformował, że grupa ma w najbliższych godzinach zdecydować o swojej przyszłości w ramach opozycji. Waszyngton naciskał na syryjską koalicję, by przezwyciężyła podziały i zwiększyła reprezentację liberałów, aby zmniejszyć dominację bloków islamistycznych w ugrupowaniu. Spotkanie opozycji w Stambule przedłużono o dwa dni, aby uwzględnić w dyskusjach planowaną na czerwiec z inicjatywy Rosji i USA konferencję pokojową w Genewie oraz przyszłość tymczasowego premiera opozycji Ghassana Hitto, który od nominacji 19 marca nie było w stanie utworzyć przejściowego rządu. Do nieudanego głosowania doszło na kilka godzin przed spotkaniem ministrów spraw zagranicznych UE w Brukseli, na którym ma zapaść decyzja w sprawie embarga na dostawy broni dla Syrii. Za dostarczaniem pomocy rebeliantom walczącym z reżimem Baszara el-Asada opowiadają się Francja i Wielka Brytania.