Część uczestników demonstracji zorganizowanej pod hasłem "Welcome to Hell" (Witamy w piekle) zaatakowała policjantów, obrzucając ich kamieniami, butelkami i petardami. Funkcjonariusze użyli armatek wodnych i gazu łzawiącego. W tłum pokojowych demonstrantów wmieszali się skrajnie lewicowi działacze "czarnego bloku", nazywani tak z powodu czarnych strojów i czarnych masek na twarzach. Do starć doszło podczas próby usunięcia ich z pochodu. Są ranni. Nad ulicą, gdzie doszło do zamieszek, unoszą się kłęby dymu. Rzecznik hamburskiej policji Timo Zill powiedział, że policja nie będzie tolerowała zamaskowanych demonstrantów. Demonstracja rozpoczęła się o godz. 16 od wiecu na placu Fischmarkt. Uczestnicy pochodu mieli następnie przejść w pobliże Centrum Targów, gdzie jutro rozpocznie się szczyt G20. Demonstranci protestują pod hasłem "Welcome to hell" przeciwko polityce prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa oraz przeciwko rozpoczynającemu się jutro szczytowi przywódców G20. Miasto jest w dużej części sparaliżowane. Władze spodziewają się, że w ciągu weekendu może do niego przyjechać nawet 100 tysięcy demonstrantów. Na najbliższe dni w Hamburgu zostało zarejestrowanych 30 manifestacji. Uczestnicy szczytu G20 nie zetkną się z demonstrantami bezpośrednio, bowiem w miejscu obrad oraz okolicach ich zakwaterowania utworzono strefy bezpieczeństwa z zakazem przebywania w nich osób postronnych.