Do ataku doszło w Zatoce Adeńskiej około 10:30 czasu polskiego. Statek przewoził wyroby stalowe i ciężarówki. Płynący statek "True Confidence", będący własnością Liberii, pływający pod banderą Barbadosu, został trafiony rakietą, co spowodowało rozległy pożar na pokładzie. Według przedstawiciela Huti, cytowanego przez CNN, atak nastąpił po odrzuceniu ostrzeżeń od rebeliantów przez załogę statku. Jemeńscy bojownicy milei nawiązali łączność radiową z jednostką i nakazali jej zmianę kierunku. Po nie dostosowaniu się do "prośby", rozległ się potężny huk, a nad wodą zaczęła unosić się chmura dymu. Morze Czerwone. Atak na okręt Okręt został trafiony i uszkodzony. Na pomoc załodze przybyły okręty wojenne międzynarodowej koalicji morskiej pod przewodnictwem USA oraz unijne Centrum Bezpieczeństwa Morskiego - Róg Afryki. Część z ewakuowanych pracowników doznała obrażeń. Urzędnicy poinformowali o co najmniej sześciu osobach rannych. Na skutek zdarzenia zginęły też co najmniej dwie osoby. - Huti w dalszym ciągu przeprowadzają lekkomyślne ataki, nie mając względu na dobro niewinnych cywilów przeływających przez Morze Czerwone - powiedział rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller na odprawie departamentu. - Stany Zjednoczone będą w dalszym ciągu pociągać Huti do odpowiedzialności za ich ataki, które nie tylko zakłóciły handel międzynarodowy, nie tylko zakłóciły wolność żeglugi, nie tylko zagroziły marynarzom, ale obecnie doprowadziły do tragicznej śmierci - mówił. Pierwszy statek poszedł na dno Wzmożone ataki Huti trwają od października ubiegłego roku. Rebelianci nie raz ostrzegali, że będą atakować statki na Morzu Czerwonym i w jego okolicach, dopóki Izrael nie wycofa swoich wojsk ze Strefy Gazy. Oprócz ataków na jednostki wojenne, bojownicy zaczęli atakować również okręty cywilne - najczęściej statki towarowe, ponieważ do tej pory przez Morze Czerwone przepływało 12 proc. światowego handlu morskiego. Jednakże wiele statków zaczęło szukać okrężnych tras, by uniknąć ataków. W sobotę media podały informację o pierwszym statku zatopionym przez Huti. Rubymar poszedł na dno po kilku dniach. Statek w chwili zdarzenia przewoził różnego typu nawozy. Eksperci uważają, że jego obecność na dnie morza, może zagrażać morskim ekosystemom i doprowadzić do "katastrofy ekologicznej". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!