Sprawę zbadał trybunał zajmujący się kwestią przestrzegania zasad etycznych wśród urzędników (Adjudication Panel of England) na wniosek ugrupowania zrzeszającego brytyjskich Żydów - Board of Deputies of British Jews. Złożyło ono oficjalną skargę na burmistrza i zażądało wszczęcia dochodzenia w sprawie jego wypowiedzi. Rzeczniczka trybunału powiedziała w piątek, że zawieszenie obowiązuje od 1 marca. Livingstone wywołał ożywione reakcje wymianą zdań z dziennikarzem gazety "Evening Standard", Oliverem Finegoldem, który, według burmistrza, nękał uczestników pewnego spotkania towarzyskiego w lutym 2005 roku. Livingstone zapytał dziennikarza londyńskiego dziennika "Evening Standard" Olivera Finegolda, czy był "niemieckim przestępcą wojennym". Finegold odpowiedział, że jest pochodzenia żydowskiego i że uwagi burmistrza są dla niego obraźliwe. Livingstone porównał wówczas Finegolda do "strażnika w obozie koncentracyjnym" - Po prostu robi pan to, ponieważ panu płacą - dodał burmistrz. "Czerwony Ken" (nazywany tak ze względu na swoje lewicowe poglądy) musi pokryć koszty wytoczonej sprawy, czyli ok. 80 tys. funtów. Livingstone odmówił przeproszenia dziennikarza, do czego wezwały go ugrupowania żydowskie i londyńskie zgromadzenie - London Assembly - które kontroluje pracę burmistrza. Co więcej, postanowił skierować sprawę do Sądu Najwyższego, w celu rewizji procesu. Decyzję o swoim zawieszeniu określił mianem "ataku prosto w serce demokracji". Ken Livingstone nigdy nie obawiał się być kontrowersyjny. Niezależnie czy wiązało się to z doprowadzaniem do furii premiera czy narażeniem się miłośnikom gołębi, które zamierzał wysiedlić z Trafalgar Square. Swoją polityczną karierę rozpoczął w latach 80-tych obejmując przewodnictwo tzw. Greater London Council z ramienia Partii Pracy. Niektóre z jego posunięć uczyniły z niego osobą określaną przez tabloidy mianem "najbardziej ohydnego człowieka w Wielkiej Brytanii". Z drugiej strony zyskał popularność wśród mieszkańców stolicy jako polityk, który nie dawał się podporządkować głównej linii partii uchodząc za jej największego "buntownika". Zaliczany do lewego skrzydła ugrupowania Tony'ego Blaire'a często musiał stawać czoła niezadowolonym z jego postępowania kolegom partyjnym, nie mówiąc o opozycji. Takie poglądy jak poparcie dla wprowadzenia Wielkiej Brytanii do strefy euro, nowy sposób finansowania londyńskiego metra, czy publiczne nazwanie premiera Izraela Ariela Szarona zbrodniarzem wojennym, nie przysparzały mu dodatkowych pochlebców. Livingstone nigdy jednak nie bał się radykalnych kroków. Najlepiej świadczy o tym fakt, że do fotela burmistrza Londynu startował jako kandydat niezależny, by jak sam mówił "zapewnić Londynowi prawo do niezależnych rządów".