Po południu w Brukseli zbierają się ministrowie spraw wewnętrznych, by spróbować osiągnąć konsensus w sprawie propozycji Komisji Europejskiej dotyczącej rozmieszczenia w krajach UE 120 tysięcy uchodźców. "Wczoraj wieczorem było całkiem blisko porozumienia. Kilka krajów wciąż ma problemy" - powiedział wysoki rangą unijny dyplomata. Inny rozmówca PAP był bardziej optymistyczny: "Wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze (...). Zakładam, że porozumiemy się co do mechanizmu (podziału uchodźców - przyp. red.), jak i co do liczb" - ocenił. Początkowe plany muszą jednak ulec zmianie wskutek decyzji Węgier, które nie chcą korzystać z programu relokacji. Propozycja KE zakładała rozmieszczenie w UE 120 tysięcy uchodźców docierających do Włoch, do Grecji i właśnie na Węgry. Według źródeł dyplomatycznych prawdopodobnie przyjęte zostanie rozwiązanie zakładające, że liczba 54 tysięcy osób, które miały zostać przesiedlone z Węgier, zostanie zachowana "w rezerwie". Gdyby w ciągu półtora roku jakiś kraj poprosił o pomoc w obliczu presji migracyjnej, UE mogłaby sięgnąć do tej rezerwy i rozdzielić pewną liczbę uchodźców. Z tego rozwiązania mogłaby np. skorzystać Chorwacja, która po uszczelnieniu przez Węgry granicy z Serbią stała się krajem tranzytowym dla tysięcy imigrantów i uchodźców. Jak tłumaczył jeden z dyplomatów, przyjęcie tej propozycji, przedstawionej przez przewodniczący UE Luksemburg, oznaczałoby, że na razie kraje UE podzielą między siebie 66 tysięcy uchodźców docierających do Włoch i do Grecji. Gdyby zachować wyliczenia KE, to na Polskę przypadałoby na razie 5 108 osób; od Węgier Polska miała przejąć 4 179 uchodźców i ta liczba byłaby w rezerwie. Według źródeł porozumienie nie będzie zakładać obowiązkowych kwot relokacji, przypisanych do poszczególnych krajów. Przeciwko tym kwotom najmocniej protestowały kraje Grupy Wyszehradzkiej: Polska, Czechy, Słowacja i Węgry. Ministrowie będą też dyskutować o możliwości "wykupienia się" z udziału w programie rozmieszczenia uchodźców. Luksemburg zaproponował możliwość czasowego wyłączenia z programu relokacji uchodźców, ale na innych zasadach, niż chciała KE. Ta możliwość przewiduje opóźnienie udziału w relokacji o sześć miesięcy w wyjątkowych okolicznościach, ale po tym okresie kraj i tak musiałby przyjąć zadeklarowana liczbę uchodźców. Druga opcja przewiduje możliwość zmniejszenia liczby przyjmowanych uchodźców o 25-30 proc., ale w zamian kraj musiałby zapłacić 6 500 euro za każdą osobę, której nie przyjmie. Plan Komisji Europejskiej zakładał możliwość czasowego wyłączenia z relokacji maksymalnie na rok w wyjątkowych okolicznościach, jak np. klęska żywiołowa. W zamian kraj musiałby wpłacić do budżetu UE równowartość 0,002 proc. PKB. Z Brukseli Anna Widzyk