Według internetowego wydania "Spiegla" porwana Kaethe B., wieloletnia współpracowniczka niemieckiej agencji na rzecz pomocy rozwojowej GIZ, 17 sierpnia została uprowadzona sprzed biura organizacji w centrum Kabulu. Kobieta "jest w dobrej formie, biorąc pod uwagę okoliczności" i "bardzo się cieszy, że odzyskała wolność" - przekazał jej pracodawca, nie precyzując, w jaki sposób doszło do jej uwolnienia. Minister spraw zagranicznych Niemiec, przebywający z wizytą w Iranie, podziękował afgańskiemu rządowi i tamtejszym siłom bezpieczeństwa. Dodał, że uwolniona zakładniczka przebywa już w niemieckiej ambasadzie. Jak podaje "Der Spiegel", za porwaniem stoi grupa przestępcza, która liczyła na wysoki okup. Niemieckie MSZ z zasady nie wypowiada się na ten temat , jednak gazeta zauważa, że krótko po uprowadzeniu Niemki, do Kabulu na rozmowy z porywaczami ruszył zespół negocjatorów Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA). Do pewnego czasu w Afganistanie panowała niepisana zasada, że mimo niebezpiecznej sytuacji w kraju pracownikom organizacji pomocowych raczej nic nie grozi; w ostatnim czasie stało się jednak jasne, że zasada ta już nie obowiązuje - zauważa "Der Spiegel". Było to drugie porwanie osoby pracującej dla GIZ w tym roku. Wcześniej inny pracownik tej agencji został uprowadzony w niespokojnej prowincji Kunduz na północy Afganistanu; po 40 dniach niewoli został uwolniony dzięki podjętej przez policję akcji ratunkowej. W kwietniu odnaleziono ciała pięciu afgańskich pracowników organizacji Save the Children. Zostali porwani przez uzbrojonych napastników w niebezpiecznej prowincji Uruzgan na południu kraju.(