- Oczekuję, że wszyscy będą pracować bez zwłoki nad wyjaśnieniem tych zarzutów - powiedział minister, dodając, że oczekuje od USA "szybkich i jasnych komentarzy". W niedzielę opublikowano fragmenty wywiadu z ministrem, w całości ukaże się on w poniedziałek. - To bardzo poważna sprawa - oświadczył de Maiziere. Jak zaznaczył, powinna ona być zbadana dogłębnie, by "ustalić skalę przypuszczalnego szpiegowania, a przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, kto był w nie zamieszany". Do tej pory władze USA nie skomentowały sprawy zatrzymanego mężczyzny, agenta niemieckiego wywiadu zagranicznego BND. Jak podały niemieckie media pod koniec tygodnia, jest on podejrzany o przekazywanie Amerykanom informacji m.in. o niemieckiej specjalnej komisji parlamentarnej, powołanej do zbadania sprawy inwigilacji prowadzonej w Niemczech przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego USA (NSA). O sprawie wypowiedział się prezydent Niemiec Joachim Gauck w niedzielnym wywiadzie telewizyjnym. "Jeśli rzeczywiście potwierdzi się, że służby wykorzystały w tym charakterze pracownika naszych służb, musimy powiedzieć: dosyć" - powiedział Gauck. Szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier powiedział tego samego dnia, że "jak najszybsze wyjaśnienie faktów leży w interesie samego Waszyngtonu". Sprawa zatrzymanego szpiega grozi dalszym wzrostem napięcia w stosunkach Berlin - Waszyngton, obciążonych już, gdy w zeszłym roku wyszło na jaw, że NSA masowo inwigilowała także obywateli niemieckich; na podsłuchu miał być m.in. telefon komórkowy kanclerz Angeli Merkel. Z dotąd podanych przez media informacji wynika, że 31-letni mężczyzna dobrowolnie zaoferował swe usługi Amerykanom. Przez dwa lata miał działać jako podwójny agent i wykraść w tym czasie 218 poufnych dokumentów, z których trzy dotyczyły komisji parlamentarnej ds. NSA. Sprzedał dokumenty za 25 tys. euro.