"Korea Północna sygnalizuje, że może poszukać pomocy gdzie indziej, jeśli USA nie zrezygnują ze swoich żądań całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Władimir Putin zaproponował przecież gwarancje bezpieczeństwa w zamian za stopniowe rozbrojenie" - pisze berliński "Tagesspiegel". Lewicowo-liberalna gazeta zauważa, że Kimowi udało się też wysłać sygnał pod adresem największego sojusznika - Chin. "Północnokoreański przywódca zademonstrował, że nie jest skazany na Pekin i ma partnera do ewentualnej realizacji ważnych projektów w postaci Rosji" - dodaje. Gospodarczy dziennik "Handelsblatt" z Duesseldorfu uważa, że czwartkowe spotkanie Kima z Putinem nie wróży niczego dobrego dla negocjacji dotyczących rozbrojenia nuklearnego. "Władimir Putin i Kim Dzong Un osiągnęli swój najważniejszy cel: osłabili pozycję USA w sporze atomowym w krytycznym momencie. Ani Waszyngton, ani Pjongjang nie chcą zrywać negocjacji i szukają sojuszników. Szczyt wzmaga presję na Trumpa, żeby złagodził swoje żądania" - analizuje gazeta. Przypomina też, że Putin bierze udział w Pekinie w szczycie poświęconym Nowemu Jedwabnemu Szlakowi. Będzie to kolejna okazja dla Rosji i Chin, żeby podminować pozycję USA. Tymczasem konserwatywny "Frankfurter Allgemeine Zeitung" jest sceptyczny jeśli chodzi o powodzenie rozmów o rozbrojeniu Korei Północnej, niezależnie od tego, czy ma ona jakichkolwiek sojuszników czy nie. "Czym byłaby Korea Północna bez broni atomowej? Małym, fatalnie rządzonym krajem na krańcu świata. Do tego z władcą, który chciwie pożąda uwagi. To pokazuje, jakie są szanse na skłonienie do całkowitej rezygnacji z broni jądrowej" - diagnozuje "FAZ". Według gazety poprzez szczyt we Władywostoku Putin chciał przypomnieć, że jego kraj jest globalnym graczem, z którym należy się liczyć, ale nie wystarczy to, żeby skłonić USA do zniesienia sankcji. "Tak długo, jak Kim nie zdecyduje się na poważne ustępstwa, Koreańczycy z Północy będą klepać biedę. A gdyby się na to zdecydował, to pogrąży się w zapomnieniu i nieistotności" - konkluduje "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)