"Rosja Putina nie chce być przyjaznym partnerem Zachodu, lecz chce, by traktowano ją z respektem, jako mocarstwo, a w razie konieczności, by się jej bano" - powiedział komentator pierwszego programu telewizji publicznej ARD. Putin nie podał innym krajom ręki, lecz "pokazał zaciśniętą pięść, w której miał Krym jako pierwszy łup". Zdaniem ARD Zachód pogodzi się z anszlusem półwyspu - "nie oficjalnie, lecz po cichu". Wojny o Krym nie wyobraża sobie nikt w UE i USA - zaznaczył korespondent ARD. Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" przypomina, że Putin nazywa rozpad Związku Radzieckiego "największym koszmarem", a jego działania od ponad 20 lat koncentrują się na walce ze skutkami tego koszmaru. Nielegalna aneksja Krymu ma pokazać, że Rosja "przestała się kruszyć", że "rozszerza się" oraz że świat musi znów traktować ją z szacunkiem. Zdaniem komentatora "SZ" od tego wtorku narody zamieszkujące obszar pomiędzy Tallinem a Berlinem żyją w odmienionej Europie. "Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej na kontynencie europejskim jakieś państwo siłą przyłączyło część innego państwa" - stwierdza autor. Tego faktu nie da się ukryć ani za pomocą święta radości na Krymie, ani też za pomocą pseudolegalnego referendum przeprowadzonego w błyskawicznym tempie, ani nawet za pomocą deklaracji niepodległości i prośby o przyjęcie do Federacji Rosyjskiej. Nie tylko USA i Europa - rzekomi przeciwnicy Rosji - są oburzeni. Tylko reżimy w Syrii i Korei Północnej były gotowe uznać ten cyrk - komentuje. W ciągu trzech tygodni Europa była świadkiem kruszenia się istniejącego przez dziesięciolecia stabilnego systemu bezpieczeństwa. Jak powinno się zareagować na Putina? Nikt tego nie wie. Narody Europy Środkowej nawiedzone zostały przez dawne koszmary - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung". Zdaniem "Die Welt" przemówienie Putina zawierało elementy mocarstwowości i siły, a także urazę, przekorę i pragnienie zemsty. Jedynym akcentem pozytywnym była niekonkretna wzmianka o tym, że Krym Putinowi wystarczy, że nie chce sięgać po inne części Ukrainy. Ale czy po aneksji Krymu brzmi to wiarygodnie? - zastanawia się autor komentarza. "Pozwolić Putinowi na przejęcie terytorium, w cichej nadziei, że zadowoli się ukraińskim półwyspem, byłoby błędnym sygnałem pod adresem polityka władzy, który myśli w kategoriach zimnej wojny i postępuje zgodnie z refleksami z minionych stuleci" - pisze "Die Welt". Zdaniem komentatora konieczne są sankcje i to ostrzejsze niż dotychczas. Należy też zastanowić się nad wykluczeniem Rosji z G8. "Naprzeciwko siebie stanęły dwa obozy, które mówią różnymi językami" - stwierdza "Die Welt". Sankcje będą bolesne dla obu stron - gospodarczo i politycznie. Być może wszyscy uczestnicy tego konfliktu muszą zapłacić tę cenę, by powrócić do polityki odpowiadającej standardom XXI wieku. Putin wie, że NATO nie stanowi żadnego zagrożenia dla Rosji - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Zagrożeniem są dla niego kraje demokratyczne, które znalazły się pod ochroną NATO. Putin chce trzymać z daleka od granic Rosji nie sojusz wojskowy, lecz praworządność czy prawa człowieka - uważa "FAZ". "Putin zna słabe strony Zachodu" - czytamy w "Muenchner Merkur". Jedną z nich są Niemcy, wśród których - od prawicy do lewicy - zrozumienie dla Rosji miesza się z rosnącą nieufnością wobec Ameryki. Obywatelom Niemiec "władca Kremla" prawi komplementy, mówiąc, że właśnie oni powinni najlepiej rozumieć rosyjskie pragnienie "ponownego zjednoczenia" z Krymem. "Putin chce podzielić, chce wbić klin nie tylko między Berlin i inne stolice, lecz także między kanclerz Angelę Merkel i jej wyborców. W zimnej wojnie o Ukrainę Putin gra niemiecką kartą" - pisze komentator wydawanej w Monachium gazety. Putin działa, a Europa Zachodnia ciągle "szuka samej siebie" - pisze "Bild". "To fatalne" - ocenia największy niemiecki tabloid i wzywa do zastosowania "natychmiast" ostrzejszych sankcji. Presję będzie można zmniejszyć dopiero wtedy, gdy Moskwa stanie się znów obliczalna - dodaje.