Po spotkaniu z brytyjskim ministrem obrony Michaelem Fallonem von der Leyen zapowiedziała, że chce wykorzystać "wszystkie będące do dyspozycji możliwości" poza bronią. Zaznaczyła, że Bundeswehra jest też gotowa dostarczać sprzęt wojskom irackim. Pomoc dla Iraku - zdaniem von der Leyen - powinna zostać uzgodniona na forum Unii Europejskiej. Jak zaznaczyła, konieczny jest "duży pośpiech". "Mówimy o dniach" - podkreśliła szefowa niemieckiego resortu obrony. Von der Leyen powiedziała dziennikarzom, że jeżeli w terminie późniejszym pojawi się groźba ludobójstwa, to w Niemczech trzeba będzie podjąć temat pomocy wojskowej, jednak "obecnie analizujemy jedynie dostawy sprzętu, który nie powoduje śmierci". Deklaracja von der Leyen idzie dalej niż dotychczasowe oświadczenia przedstawicieli władz w Berlinie. Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert oświadczył w poniedziałek, że jego kraj "z zasady" nie wysyła broni w rejony, gdzie toczy się wojna. Seibert zapewniał, że władze niemieckie ograniczą się do pomocy humanitarnej dla ludności w połnocnym Iraku. Dotychczas Berlin obiecał na ten cel środki finansowe w wysokości 4,4 mln euro. Poseł CDU Karl-Georg Wellmann jako pierwszy niemiecki polityk powiedział wcześniej w wywiadzie dla rozgłośni radiowej Deutschlandfunk, że Niemcy powinny wesprzeć Kurdów dostawami broni. Von der Leyen jest zwolenniczką bardziej aktywnej roli Niemiec w polityce międzynarodowej. Minister obrony uważa, podobnie jak prezydent Joachim Gauck, że Berlin powinien bardziej angażować się w rozwiązywanie konfliktów na świecie. Poglądy obojga polityków uważane są w społeczeństwie niemieckim za bardzo kontrowersyjne. Z Berlina Jacek Lepiarz