"Ta abdykacja jest wielka, tragiczna i piękna" - pisze "Die Welt", zaznaczając, że tym samym dobiega końca "ostatni rozdział w historii Kościoła bezkompromisowego, sprzeciwiającego się duchowi czasu". "Papież, który łączył wiarę z rozumem i był bardziej otwarty (na świat) niż wiele osób sądziło, skapitulował przed swoim wiekiem" - czytamy w komentarzu pióra Thomasa Schmida. Autor polemizuje z rozpowszechniona opinią, że Joseph Ratzinger był "arcykonserwatystą", który nie jest w stanie zrozumieć nowych czasów - całkiem świadomie lub ze względu na swoje ograniczenie. "Benedykt XVI był jak mało który z jego poprzedników papieżem teologicznym. Był przeciwieństwem swego charyzmatycznego poprzednika Jana Pawła II, który ucieleśniał niezachwiana wolę pokonania komunizmu i sprawiał wrażenie herolda witalnej wiary - nawet wtedy, gdy umierał. Natomiast Josepha Ratzingera cechowała zawsze powściągliwość, a nawet nieśmiałość" - czytamy w komentarzu. Schmid pisze, że wcale nie trzeba podzielać stanowiska Benedykta XVI, który konsekwentnie odrzucał pomysły unowocześnienia Kościoła. Zdaniem komentatora należy jednak uznać, że miał swoje powody do wzmacniania ziemskiej instytucji Kościoła jako przeciwwagi dla ducha czasu, prowadzącego nieuchronnie do relatywizacji wartości. "Powinniśmy zrozumieć, dlaczego nie może powiedzieć +tak+ małżeństwom homoseksualnym i dlaczego nie rzucił się na szyję protestantom" - pisze autor komentarza. "Die Welt" wskazuje na dylemat Kościoła, który - gdy nie idzie z duchem czasu, traci wiernych, ale gdy za nim podąża, również ich traci. Joseph Ratzinger, który sam siebie nazywał "współpracownikiem prawdy", ucieleśnia optymistyczny pogląd, że Kościołowi powodzi się dobrze tylko wtedy, gdy jest przekonany o możliwości istnienia "wiary bez rabatów" i daje temu świadectwo - czytamy w "Die Welt". "Frankfurter Allgemeine Zeitung" przypomina, że gdy osiem lat temu umarł Jan Paweł II, na ulice wyległy miliony żałobników, zaś na jego pogrzebie na placu św. Piotra zgromadziło się tylu prezydentów, jak nigdy przedtem. Komentator "FAZ" zwraca uwagę, że Benedykt XVI wybrał inny finał swego pontyfikatu, odmienny był też jego styl sprawowania urzędu. Jan Paweł II, ze względu na walkę o prawa człowieka, uważany był za "sumienie świata". "Natomiast Benedykt, od czasów młodości introwertyczny intelektualista, nie chciał i nie mógł konkurować z charyzmą swego poprzednika" - ocenia "FAZ". "Zadanie, jakie otrzymał będąc jednym z najznakomitszych teologów, było zostać +sumieniem Kościoła+". "Jana Pawła II chciano oglądać, Benedykta XVI wielu (wiernych) chciało usłyszeć" - czytamy w "FAZ". Komentator chwali Benedykta za odwagę w zwalczaniu skandali związanych z wykorzystywaniem seksualnym i pisze, że żaden z jego poprzedników "nie nazwał sprawy tak dobitnie po imieniu" i nie spotkał się osobiście z ofiarami molestowania. Czy jednak struktury, które stworzył w Watykanie, by zapobiec seksualnej przemocy w Kościele, okażą się skuteczne, pokaże przyszłość - zauważa "FAZ", dodając, że Jana Pawła II i Benedykta XVI łączyła jedna cecha - obaj mieli problemy z watykańską kurią i intrygami kardynałów. "Jan Paweł II uciekał (od tych problemów) w świat, Benedykt XVI zamykał się w świecie swoich książek". Dlatego ich następca nie uniknie reformy Watykanu - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Z Berlina Jacek Lepiarz