Niemcy odmawiają sąsiadującej z Ukrainą Polsce prawdziwego wsparcia - pisze autor komentarza opublikowanego na łamach "Die Welt", podkreślając, że dzieje się to w czasie obchodów 25. rocznicy upadku muru berlińskiego - wydarzenia, w którym Polacy mieli znaczący udział.Komentator zaznacza, że chociaż niemiecka opinia publiczna przywiązuję wielką wagę do ocen zagranicy na swój temat, to jednak stanowisko Polski jest im "raczej obojętne". Podczas wywołanego przez Rosję kryzysu na Ukrainie Niemcy ograniczają się do "niezbędnego minimum". Zapewniają co prawda Polaków o solidarności sojuszniczej, lecz towarzyszące tym zapewnieniom "ledwo skrywane wzdychanie i brak empatii" demaskują prawdziwe intencje Niemców. "Oczywiście" troski Polaków traktowane są poważnie, twierdzą następcy polityków gabinetowych, którzy przez setki lat postępowali dokładnie odwrotnie, negocjując bezpośrednio pomiędzy niemieckim i rosyjskim mocarstwem - pisze "Die Welt". Oczywistość, z jaką obecnie znów dyskutuje się o niemieckich stosunkach z Rosją, bez zastanowienia się nad polską traumą podzielonego narodu, "świadczy w najlepszym razie o historycznej amnezji i jest przede wszystkim obrzydliwe". Jak podkreśla "Die Welt", niepodważalnym faktem jest to, że Niemcy zawdzięczają jedność swego kraju "tym Polakom, którzy w latach 80. strajkowali od Stoczni Gdańskiej po Nową Hutę nie tylko przeciwko rosyjskiej dominacji, lecz także "za naszą i waszą wolność".Komentator zauważa, że niemiecki mainstream już wtedy wykluczał działaczy Solidarności. Przypomina, że Helmut Schmidt (kanclerz RFN w latach 1974-1983) nazwał pucz Jaruzelskiego "koniecznym", Otto Lambsdorff krytykował w imieniu niemieckiej gospodarki polską gotowość do strajkowania, a polityk SPD Egon Bahr napisał: "Pokój jest ważniejszy niż Polska". Polscy robotnicy, intelektualiści i księża (obecność tych ostatnich stanowiła w kołtuńskich oczach Niemców dodatkowe obciążenie) nie słuchali ani Bonn, ani Moskwy i złamali partyjnych i wojskowych siepaczy, co świadczy o ich niesłychanej odwadze, na której skorzystali także Niemcy - czytamy w "Die Welt". Komentator krytykuje swoich rodaków za to, że do tej pory nie podziękowali Polakom. Ten brak pamięci tłumaczy, jego zdaniem, obecną postawę Niemców, którzy ignorują obawy Polaków lub odrzucają je jako "przejaw rusofobii mieszkających na peryferiach Europy romantyków i kamikadze". Jak ocenia "Die Welt" premier Donald Tusk i jego minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski "nie przesadzają, ani też nie igrają z ogniem", gdy domagają się większej obecności NATO w Polsce i krajach bałtyckich."Najbardziej konsekwentni i racjonalni zwolennicy Europy znajdują się obecnie w Warszawie. To właśnie oni zasługują na naszą solidarność" - konkluduje "Die Welt". "Sueddeutsche Zeitung" przypomina natomiast o pakcie Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku. Jak zaznacza autor, w Niemczech zbyt często zapomina się, że pakt ten zapoczątkował zniszczenie polskiego państwa. "Od tego czasu w Europie Środkowo-Wschodniej nie istnieje większa trauma niż niemiecko-rosyjskie porozumienie ponad głowami państw leżących pomiędzy tymi mocarstwami" - czytamy w "SZ". Autor komentarza zwraca uwagę, że "zadziwiająco wielu" Niemców wyraża zrozumienie dla działań Putina i rzekomych interesów bezpieczeństwa Rosji. W Polsce i w krajach bałtyckich niemieckie opinie napotykają zdecydowany sprzeciw, a nawet wywołują oburzenie. Rozpoczęta obecnie dyslokacja oddziałów NATO traktowana jest przez wielu obywateli tych krajów jako jedynie słuszna odpowiedź na zagrożenie - pisze "SZ". Autor zauważa, że nie tylko "fundamentalistyczno-katolicka opozycja" w Polsce uważa czołowych polityków UE za "mięczaków".