"Na pierwszy rzut oka raczej trudno dostrzec podobieństwa między wschodnimi Niemcami a Polakami. Jednak one istnieją. Zwróciła na nie uwagę była niemiecka kanclerz Angela Merkel" - pisze redaktor naczelny "Berliner Zeitung" Tomasz Kurianowicz w weekendowym wydaniu gazety. Autor nawiązał do rozmowy przeprowadzonej z Merkel pod koniec kwietnia podczas Targów Książki w Lipsku. Redaktor naczelny tygodnika "Die Zeit" zapytał wówczas byłą szefową rządu o zranienia i złośliwości, na jakie była narażona ze względu na swoją wschodnioniemiecką przeszłość. Merkel - "przyuczona" Europejka? Aby zilustrować problem, Merkel wspomniała o komentarzu autorstwa Thomasa Schmida opublikowanym w 2020 roku w "Welt am Sonntag". Schmid skrytykował Merkel za kryzys migracyjny. Schmid wytłumaczył postawę Merkel tym, że "nie jest urodzoną, lecz jedynie przyuczoną obywatelką RFN i Europejką". Merkel przyznała, że czytając te słowa, w pierwszym odruchu pomyślała, że dotyczą one Polaków. "O Boże, Polacy są przyuczonymi Europejczykami? Cóż za opis" - wspominała była kanclerz w Lipsku. Jej zdaniem takie oceny świadczą o bezmyślności zachodnioniemieckiego dziennikarza i demaskują sposób myślenia dawnych elit RFN. Brak zrozumienia dla Polski "Zdumienie Merkel można porównać do frustracji wielu Polaków, którzy czują się niezrozumiani przez swoich zachodnioeuropejskich partnerów, gdy zwracają uwagę na własne problemy i obawy, chociażby podczas wojny w Ukrainie" - pisze Kurianowicz w "Berliner Zeitung". Jego zdaniem dotyczy to także nieporozumień z kanclerzem Olafem Scholzem, który, tak jak dziennikarz Schmid, reprezentuje zachodnioniemieckie elity i pomija polskie potrzeby. "Aroganckie spojrzenie na Polaków wcale nie zostało przezwyciężone" - uważa Kurianowicz. Myśląc o Europie, Niemcy mają na myśli "brytyjską uprzejmość, francuską sztukę kulinarną, włoski luz i hiszpańską radość życia". Mówiąc o wschodzie, wpadają w pułapkę dawnych stereotypów, myśląc o "podupadłych krajobrazach, pogrążonych w depresji ludziach i szarych miastach". Polacy, Rumuni czy Węgrzy zyskali co prawda większą pewność siebie, jednak nadal Niemcy nie mają do nich zaufania. Problemy wschodniej Europy odgrywają w mediach podrzędną rolę. Wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego w Heidelbergu nie wywołało w Niemczech żadnej debaty. Wizyta Emmanuela Macrona w Chinach została potraktowana zupełnie inaczej. Dlaczego? - pyta Kurianowicz. Wschód - egzotyczne zwierzę "Zachód patrzy na Wschód jak na egzotyczne zwierzę, które należy poskromić i surowo hamować" - tłumaczy naczelny "Berliner Zeitung". Najlepszym przykładem była reakcja Niemców na polskie apele o broń dla Ukrainy. Uważano je za "romantyczne prowokacje". Kurianowicz przyznaje, że "krnąbrne" kraje jak Polska czy Węgry nie ułatwiają Zachodowi tego, by traktował je poważnie, jak równorzędnych partnerów. Często powstaje wrażenie, że politycy tacy jak polski premier nie są zainteresowani dialogiem, lecz forsują politykę "świadomej prowokacji". Zdaniem autora są oni wynikiem rozczarowań, frustracji i zranionych uczuć. Ich uparta postawa jest skutkiem "lekceważenia przez Zachód". Wyciągnąć rękę do Polaków Zdaniem Kurianowicza Zachód musi spojrzeć na wschodnich sąsiadów w sposób bardziej zróżnicowany. W Niemczech widać tego pierwsze objawy, ale próby te są zbyt lękliwe i mają jedynie symboliczny charakter. Pomimo tego nawet niepopularny w Niemczech rząd PiS został doceniony za przyjęcie wielu milionów ukraińskich uchodźców. Naczelny "Berliner Zeitung" zastrzega, że w przypadku relacji polsko-niemieckich nie można mówić o "Zeitenwende", czyli "przełomie". "W niemieckich głowach nadal dominują stereotypy o Europie Wschodniej" - stwierdza Kurianowicz. Jego zdaniem czas dojrzał do tego, aby odważyć się na bliższe poznanie Polski i na traktowanie jej poważnie. "Niemiecko-polskie pojednanie potrzebuje równoprawnego partnerstwa. Ze względu na sytuację międzynarodową to Niemcy powinni wyciągnąć rękę w kierunku Europy Wschodniej" - pisze w konkluzji Tomasz Kurianowicz. Jacek Lepiarz, Redakcja Polska Deutsche Welle