"Münchner Merkur" pisze: "Służby amerykańskie - bezczelne. Prezydent federalny - skonsternowany. Kanclerz - oniemiała. Prezydent USA - obojętny. Federalny prokurator generalny Range - w bez ruchu. Tak było w przypadku afery podsłuchowej NSA. I tak jest teraz, w momencie narodzin nowego transatlantyckiego skandalu szpiegowskiego. Tylko tym razem nie może się na tym skończyć. Zbyt duże jest nadużycie zaufania. Dla ostrożnego rządu Merkel, wpadka podwójnego agenta działającego na zlecenie Amerykanów jest największą z możliwych drażliwości. A dla BND to największa klęska reputacji - niemieccy agenci na usługach Amerykanów. Czy to podziękowanie za to, że prokuratura generalna nie zareagowała ani jednym dochodzeniem w sprawie inwigilacji milionów obywateli Niemiec?". "Frankfurter Rundschau" zauważa z kolei, że "prawa obywatelskie to sprawa do negocjacji - w zależności od koniunktury politycznej. Transatlantycki sojusz wartości, wspólnota demokracji zmutowała do jednego wielkiego 'jak gdyby'. Obywatelska wspólnota bez gwarantowanych praw obywatelskich to żadna wspólnota. Kto ze względu na tzw. wspólnotę wartości cofa się przed konsekwencją określenia stosunków transatlantyckich jako całkowicie wrogich, ten będzie musiał gwoli jasności mówić przynajmniej o jednym wyraźnie wrogim wymiarze tej przyjaźni. Prezydent federalny Joachim Gauck ma głos. Ten obrońca wolności musi zabrać głos w obronie naszego demokratycznego porządku. Stwierdzenie 'dość tego' nie wystarczy - mowa przywołująca do wolności byłaby właściwa". Do wypowiedzi prezydenta Gaucka nawiązuje także "General-Anzeiger" z Bonn: "Retoryka w stylu 'teraz już naprawdę dosyć' (...) nie sprawia na USA wrażenia. Przywykło się do okresu połowicznego niemieckiego oburzenia. Waszyngton rozumie tylko jeden język: czyny. Udzielenie Snowdenowi azylu w Berlinie byłoby odpowiedzią i zarazem ryzykownym przedsięwzięciem. W każdym razie skuteczniejszym niż bezsilne wołania o wyjaśnienia i środki zaradcze, o których wszyscy wiedzą, że do niczego nie doprowadzą". "Straubinger Tagblatt / Landshuter Zeitung" rozpoczyna komentarz stwierdzeniem "Teraz wszyscy, szczególnie kanclerz, są całkowicie oburzeni i przerażeni, jak USA mogły być tak bezczelne i zapłacić zdrajcy Federalnej Służby Wywiadowczej. Przecież jesteśmy znowu przyjaciółmi! Tak obiecał w każdym razie prezydent USA. Kto uwierzył w jego pokorę, był dosyć naiwny". Z kolei "Stuttgarter Zeitung" zaznacza, że "cena mówi wszystko. Sumę 25 tys. euro płacą niemieccy agenci tuzinkowym neonazistom, którzy potem wodzą za nos niemieckie urzędy. Tak nieważny musiał być dla Amerykanów ów niemiecki agent. Najwidoczniej ryzykowali tym niemiecko-amerykańską przyjaźń. Ten przypadek szpiegostwa jest tylko symbolem. Dokumentuje lekceważenie demokratycznych instytucji i pogardę dla mniejszego partnera".