Niemiecka obrona cywilna nieprzygotowana na wypadek ataku wojskowego
Po zakończeniu zimnej wojny w latach 90. likwidowano schrony, demontowano syreny, pozbywano się zapasów żywności, w przekonaniu, że widmo wojny już nigdy nie powróci. Teraz najwidoczniej jest inaczej.
W obliczu światowych konfliktów i kryzysów rząd RFN znów podejmuje działania na rzecz ochrony ludności cywilnej na wypadek wojny.
- Tak, jak Bundeswehra dopasowuje się nowym ukierunkowaniem w polityce bezpieczeństwa do obecnej sytuacji, tak samo trzeba dostosować do niej obronę cywilną - powiedział dyrektor Federalnego Urzędu Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej Christoph Unger.
Na wypadek ataku rakietowego
- Pojawiły się bowiem nowe zagrożenia jak na przykład rakiety balistyczne na Bliskim Wschodzie czy zachowanie Rosji w kryzysie ukraińskim - wyjaśnia Unger w rozmowie z "Saarbruecker Zeitung".
Zaznaczył on, że wiele zrobiono w przeszłości na ewentualność cywilnych katastrof i kryzysów. Na ewentualność zagrożenia z zewnątrz, czyli ataku na Niemcy, sprawy jednak zaniedbano.
- Zaniedbaliśmy konsultacje społeczne, rozmowę z ludźmi o tym, co mają zrobić, gdy zawyją syreny ostrzegające przed atakiem rakietowym - ocenił.
W zakresie obrony cywilnej osoby odpowiedzialne za to na poziomie ministerialnym uzgodniły przed kilkoma dniami, że systematycznie będą weryfikować przygotowania obrony cywilnej na aktualne zagrożenia. Przygotowany będzie plan działań na wypadek ataku militarnego.
Jak zaalarmować ludzi?
Głównym problem jest najwidoczniej w chwili obecnej sposób ostrzegania ludności. W okresie zimniej wojny istniał rozległy system syren alarmowych, który zlikwidowano w 1992 roku. Około 40 tys. urządzeń zostało zadaptowanych do potrzeb lokalnych władz samorządowych, przeważnie do prowadzenia ćwiczeń przeciwpożarowych.
Teraz przygotowywany jest na całym terytorium RFN system ostrzegawczy wspierany satelitarnie, który wykorzystuje kanały radiowe i telewizyjne. Dodatkowo dostępne będą aplikacje mobilne. Testowane są one już obecnie w Nadrenii Północnej-Westfalii w Duesseldorfie i Guetersloh.
Szef Federalnego Urzędu Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej ubolewa jednak, że do tej pory nie ma publicznej dyskusji o możliwych zagrożeniach i zachowaniu w takich sytuacjach.
Schrony zaledwie dla ułamka ludności
Koordynacja działań odpowiednich instytucji w wypadku zagrożenia od roku 2004 jest monitorowana w ramach specjalnych ćwiczeń zarządzania kryzysowego. Do tej pory uwzględniano jednak tylko zagrożenia kataklizmami naturalnymi.
Zgodnie z aktualnymi planami ochrony cywilnej nie bierze się pod uwagę reaktywowania starych bunkrów atomowych czy budowy nowych. Istniejące bunkry dałyby schronienie tylko 2,5 proc. ludności.
W tak zwany rządowym bunkrze w regionie Eifel zlokalizowano na przykład centrum dokumentacji okresu zimnej wojny.
dpa /Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle