W liście do Niemieckiej Konferencji Rektorów na temat postępowania z kontrowersyjnymi Instytutami Konfucjusza, Federalna Minister Edukacji wzywa władze uczelni do "ponownej oceny roli tych instytutów w niemieckim szkolnictwie wyższym i wyciągnięcia z tego właściwych wniosków". Rosnące wpływy Chin W miniony weekend głośno było o Instytutach Konfucjusza na uniwersytetach w Duisburgu-Essen i Hanowerze, gdzie po interwencji przedstawicieli chińskiego rządu odwołano planowany odczyt online z książki o głowie państwa Xi Jinpingu. Anja Karliczek (CDU) pisze, że od pewnego czasu jest "bardzo zaniepokojona" działalnością 19 Instytutów Konfucjusza na niemieckich uniwersytetach. Wpływ na pracę uniwersytetów, który stał się już bardzo widoczny, jest "nie do przyjęcia". Minister zaleca uniwersytetom "dokładną analizę współpracy z instytutami" i "zdecydowane przeciwdziałanie wpływom Chin". Ponadto uczelnie powinny utrzymywać bliższe kontakty z Federalnym Urzędem Ochrony Konstytucji i Federalną Służbą Wywiadowczą - powiedziała Karliczek. Narzędzie propagandy Instytuty Konfucjusza podlegają chińskiemu Ministerstwu Edukacji. Ich oficjalnym celem jest promowanie języka i kultury chińskiej oraz ułatwianie wymiany kulturalnej. Dlatego często porównuje się je do Instytutów Goethego. Krytycy uważają je jednak za narzędzie propagandowe Komunistycznej Partii Chin. Fakt, że minister Niemiec ingeruje w pracę poszczególnych uniwersytetów i krytykuje ich umowy o współpracy, jest czymś wyjątkowym - odnotowuje agencja DPA, podkreślając, że odpowiedzialność za uniwersytety leży w gestii władz krajów związkowych. Redakcja Polska Deutsche Welle