Program tej partii przewiduje zwiększenie opodatkowania przedsiębiorstw, całkowity zakaz eksportu broni, wprowadzenie unijnych referendów. Jest zatytułowany "Dla solidarnej Europy milionów, przeciwko Unii Europejskiej milionerów". Podkreślono w nim, że UE musi się stać "prawdziwie demokratyczną, socjalną, ekologiczną i pokojową Unią". Niemiecka Lewica domaga się w swym programie m.in. płacy minimalnej na poziomie 60 proc. średniego wynagrodzenia, odejścia w całej Europie od węgla do 2030 r., przy czym proces ten miałby się rozpocząć natychmiast, a także podróżowania bez biletów autobusami i koleją, co miałoby być finansowane z podatków lub w formie abonamentu podobnego do abonamentu RTV. Lewica opowiada się też za zajmowaniem i wywłaszczaniem pustostanów przez "podmioty publiczne", aby takie mieszkania mogły być przeznaczane na wynajem, co miałoby poprawić sytuację na rynku mieszkaniowym. Agencja dpa pisze, że Lewica wybrała "drogę środka między dwoma ekstremalnymi pozycjami". Radykalnie lewicowe skrzydło nie zdołało przeforsować swego żądania ostrego kursu antyunijnego, ale do programu nie weszła też proponowana przez niektórych wizja "Republiki Europy", mającej wyraźnie większe kompetencje niż UE. Gregor Gysi, szef Partii Europejskiej Lewicy (PEL) podkreślał, że niemiecka Lewica nie powinna traktować Unii Europejskiej jako "zła koniecznego". "Możemy i musimy zachwycić ludzi naszą drogą do lewicowej Europy" - mówił na zjeździe w Bonn. Dpa pisze, że sondaże przewidują ok. 50 miejsc dla PEL w nowym Parlamencie Europejskim, w którym zasiądzie 705 eurodeputowanych.