Kontrowersyjna wypowiedź padła w rozmowie z niemieckim dziennikiem "Bild". Bahlsen powiedziała, że firma należąca do jej rodziny, która w czasie II wojny światowej zatrudniała około 200 pracowników wywiezionych przymusowo z okupowanych terenów do III Rzeszy, "nie zrobiła nic złego". "To nie było za moich czasów. Płaciliśmy pracownikom tyle samo, co Niemcom, dobrze ich traktowaliśmy" - podkreśliła. Po fali oburzenia 25-latka w środę wydała oświadczenie, w którym przeprosiła za swoją wypowiedź. "Jestem daleka od tego, żeby bagatelizować narodowy socjalizm i jego konsekwencje" - napisała Bahlsen. "Jako kolejne pokolenie jesteśmy odpowiedzialni za naszą historię. Głęboko przepraszam wszystkich, których uczucia zraniłam" - zaznaczyła w oświadczeniu. Jeszcze we wtorek w podobnym tonie wypowiedział się sam koncern. "Firma jest świadoma ogromnego cierpienia i niesprawiedliwości, jakiej doświadczyli pracownicy przymusowi i inne osoby w tym czasie oraz ma świadomość historycznej i moralnej odpowiedzialności" - napisano. Jak podkreślono, w latach 2000-2001 firma wypłaciła dobrowolnie 750 tysięcy euro dla fundacji założonej, która zajmuje się rekompensatami dla pracowników przymusowych z czasów III Rzeszy.