W porównaniu do wyniku wyborów w 2003 roku CSU straciła aż 17,3 pkt. proc. Rezultat ten to cios dla kanclerz Angeli Merkel i siostrzanego ugrupowania CSU - Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi w Niemczech. Na drugim miejscu znalazła się socjaldemokratyczna SPD, na która zagłosowało 18,6 proc. wyborców. CSU straciła wyborców na rzecz Wolnej Partii Demokratycznej (FDP) oraz komitetu Wolnych Wyborców (FW), które w poprzednich wyborach nie przekroczyły progu wyborczego, a w niedzielę zdobyły odpowiednio 8,0 i 10,2 proc. głosów. Do bawarskiego Landtagu wejdą też Zieloni z 9,1-proc. poparciem. Nie zasiądą tam natomiast politycy postkomunistycznej Lewicy, na którą zagłosowało 4,5 proc. wyborców. - Nie udało się nam osiągnąć celu. To trudny dzień dla CSU - przyznał szef bawarskich chadeków Erwin Huber po ogłoszeniu sondażowych wyników. Premier Bawarii Guenther Beckstein oświadczył, ze gotów jest stanąć na czele rządu koalicyjnego i zapowiedział rozmowy o przyszłej koalicji. - Ludzie chcą, byśmy nadal rządzili Bawarią, lecz już nie samodzielnie. Decyzja wyborców jest dla nas trudna i bolesna - mówił. Radości z klęski CSU nie kryją niemieccy socjaldemokraci SPD, którzy sami stracili w porównaniu z wyborami w 2003 roku jeden punkt procentowy, osiągając jeden z najgorszych wyników w historii. - Bawaria przestała być własnością jednej partii - mówił tymczasowy szef SPD i kandydat partii na kanclerza Frank-Walter Steinmeier. Jego zdaniem znaczenie bawarskich wyborów sięga poza ten kraj związkowy. - Nie mówimy o zwykłym wyniku wyborów, ale o trzęsieniu ziemi, które wywołało głosowanie w Bawarii - dodał. Steinmeier zapewnił, że na szczeblu federalnym SPD jest gotowa do dalszej skutecznej współpracy z CDU/CSU w rządzie wielkiej koalicji. Szef SPD w Bawarii Franz Maget oświadczył zaś, że zamierza podjąć próbę stworzenia koalicji bez CSU i zapowiedział rozmowy z Zielonymi. - Wyborcy życzą sobie nowego otwarcia - ocenił Maget. Utrata przez CSU absolutnej większości w Landtagu to cena za niepopularne decyzje, podjęte w minionych latach. Wyborcom nie spodobała się m.in. polityka oszczędnościowa, reformy szkolnictwa, a także powszechny zakaz palenia w miejscach publicznych, który zresztą - wobec licznych protestów - złagodzono krótko po jego wprowadzeniu. CSU przeżywa także kryzys przywództwa, po odejściu długoletniego premiera landu i szefa partii Edmunda Stoibera. Zdaniem analityków ani Beckstein, ani Huber nie mają silnej osobowości oraz wizji, która pomogłaby odzyskać popularność wśród wyborców. - Niedzielne wybory są cezurą w bawarskiej polityce - powiedziała politolog z Uniwersytetu Ludwiga Maksymiliana w Monachium Manueli Glaab. Jej zdaniem osłabiona CSU stawia całą niemiecką chadecję i kanclerz Angelę Merkel w trudniejszej sytuacji przed wyborami do Bundestagu w 2009 roku.