"Każdy, kto głosował w niedzielę na AfD, ponosi współodpowiedzialność za to, że fundament naszej demokracji jest stopniowo podkopywany. Kto wybiera AfD, wybiera pożegnanie ze swobodami naszego demokratycznego państwa prawa" - oznajmił w poniedziałek przewodniczący ZdJ Josef Schuster. Jego zdaniem oddawania głosu na "ugrupowanie radykalnie prawicowe" nie da się usprawiedliwić protestem przeciwko politycznemu establishmentowi. "Akurat w Turyngii nie ma wątpliwości co do prawicowo-nacjonalistycznego kursu AfD, który moim zdaniem można klasyfikować jako antydemokratyczny" - napominał Schuster. "Ci, którzy wybrali AfD, dokładnie wiedzieli, co robią. Poparli oni partię, która trywializuje okres narodowego socjalizmu i poprzez podsycanie nienawiści do mniejszości, w tym do społeczności żydowskiej, przygotowuje żyzny grunt dla skrajnie prawicowej przemocy" - powiedziała była szefowa Centralnej Rady Żydów Charlotte Knobloch. "Kolejny sygnał grozy" Dla wiceprezesa Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Christopha Heubnera "wzrost poparcia dla AfD jest kolejnym sygnałem grozy", który świadczy o dalszym umacnianiu się prawicowych postaw ekstremistycznych w Niemczech. W niedzielnych wyborach landowych w Turyngii narodowo-konserwatywna Alternatywa dla Niemiec (AfD) zajęła drugie miejsce otrzymując 23,4 proc. poparcia. Głosowało na nią dwa razy więcej wyborców niż pięć lat temu. Ugrupowanie pokonało CDU Angeli Merkel. Na pierwszym miejscu po raz pierwszy znalazła się partia Lewica, zdobywając 31 proc. głosów. Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)