Podczas środowego wewnętrznego zebrania w "Berliner Zeitung" 85 z obecnych członków redakcji opowiedziało się za podjęciem takich działań, dwóch było przeciwko i dwóch wstrzymało się od głosu. Według Rogalli krok ten ma być sygnałem dla czytelników i opinii publicznej, że redakcja dawnej wschodnioniemieckiej gazety chce z determinacją kontynuować rozpoczęte w połowie lat 90. rozliczanie z przeszłością. W ostatnich dniach ujawniono, że dwóch czołowych redaktorów gazety współpracowało ze służbami Stasi, NRD-owskim Ministerstwem Bezpieczeństwa Państwa. Jeden z nich to szef weekendowego dodatku do dziennika Thomas Leinkauf, który w latach 1975-77 jako student był tajnym informatorem Stasi o pseudonimie "Gregor". W poniedziałek do współpracy z NRD-owskimi służbami przyznał się zastępca szefa działu politycznego "Berliner Zeitung". Redaktor naczelny Joseph Depenbrock zapowiedział, że przeszłość wszystkich redaktorów gazety zostanie sprawdzona przez zewnętrzne gremium. Jednak według Rogalli okazało się to wątpliwe w świetle niemieckiej ustawy o aktach Stasi, dlatego dziennikarze zdecydowali się na składanie indywidualnych wniosków o wgląd do akt personalnych Stasi. Wątpliwości prawne budzi także zamiar wystąpienia o naukowe zbadanie wpływu Stasi na redakcję "Berliner Zeitung". Zdaniem Rogalli pod znakiem zapytania stoi też to, czy z wnioskami o autolustrację do Urzędu ds. Akt Stasi (odpowiednika polskiego Instytutu Pamięci Narodowej) wystąpić mają także dziennikarze pochodzący z zachodnich Niemiec, którzy podczas głosowania wyrazili taki zamiar. Dalsze dyskusje wewnątrz redakcji mają dać odpowiedź na pytanie, jak postąpić w związku z już ujawnionymi oraz ewentualnymi kolejnymi przypadkami współpracy dziennikarzy ze Stasi.