BDS - Boykott, Desinvestition und Sanktionen (bojkot, dezinwestycja i sankcje) i jest skierowany m.in. przeciwko izraelskim towarom oraz współpracy w dziedzinie kultury i nauki. Celem jest zakończenie okupacji terytoriów zdobytych przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-izrael,gsbi,2648" title="Izrael" target="_blank">Izrael</a> w 1967 roku i zwiększenie praw Palestyńczyków - pisze tygodnik "Spiegel". Bundestag potępił ten ruch w uchwale z 17 maja 2019 roku, twierdząc, że jego schematy i metody argumentacji są antysemickie. Za wnioskiem głosowały <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-cdu,gsbi,1020" title="CDU" target="_blank">CDU</a>/CSU, SPD, FDP i duża część Zielonych. "Bundestag stanowczo sprzeciwia się zatem wszelkim formom antysemityzmu w jego początkowej fazie i potępia kampanię BDS oraz wezwania do bojkotu" - napisano w uchwale. BDS bez prawa głosu? Skarżący uważają, że ich wolność wypowiedzi i zgromadzeń jest przez to ograniczona. Swoją skargę uzasadniają tym, że od czasu decyzji Bundestagu kilkakrotnie odmówiono im publicznych wystąpień. Niektórzy z nich są atakowani werbalnie i oskarżani o antysemityzm. W pierwszej kolejności berlińska rozprawa dotyczy tego, czy sąd administracyjny jest w ogóle właściwy dla jej rozpatrywania i czy skarga na decyzję Bundestagu jest dopuszczalna. Według służby naukowej Bundestagu rezolucja była "politycznym wyrazem opinii w kontekście kontrowersyjnej debaty" bez skutków prawnych - informuje "Spiegel".