Książka pt. "Deutschland schafft sich ab" (Niemcy likwidują się same), zawierająca tezy krytyczne wobec integracji imigrantów, od tygodnia budzi kontrowersje i oburzenie. SPD zamierza wykluczyć Sarrazina z partii, a kanclerz Angela Merkel ostrzegła władze banku centralnego (Bundesbanku), że wypowiedzi Sarrazina szkodzą wizerunkowi tej instytucji. Sarrazin bronił w poniedziałek swojej analizy sytuacji społeczno-gospodarczej w Niemczech. Jak zaznaczył, jest ona poparta empirycznie i logiczna. Ocenił on, że każde pokolenie Niemców jest mniejsze niż poprzednie. "Po ponad 1000-letniej historii niemiecki naród jest - czysto ilościowo - na drodze do samolikwidacji" - ocenił. Jak dodał, społeczeństwo przechodzi też poważne jakościowe i kulturowe przemiany. "Imigracja koncentrowała się w minionych dziesięcioleciach w coraz większym stopniu na niewykształconych warstwach z krajów ukształtowanych przez islam" - powiedział. Według Sarrazina problemów z integracją nie mają przybysze ze wschodniej Europy czy państw azjatyckich, lecz przede wszystkim 4-6 milionów imigrantów z państw muzułmańskich. "Nawet w drugim i trzecim pokoleniu ci imigranci są w mniejszym stopniu zintegrowani, jeśli chodzi o edukację czy rynek pracy" - powiedział. Dodał, że można mówić o "równoległym społeczeństwie". "Przyczyną tych problemów nie jest pochodzenie etniczne, ale pochodzenie z islamskiego kręgu kulturowego - uznał Sarrazin. - Kultura ta ukształtowała ich (imigrantów) w sposób, który nie da się pogodzić ze stylem życia i kulturowymi wartościami świeckiego społeczeństwa". Dodał, że stwarza to dodatkowe socjalne i gospodarcze problemy dla państw europejskich, a koszty socjalne powodowane przez takich imigrantów są większe niż ich wkład w gospodarkę. Zdaniem Sarrazina Niemcy już dawno temu powinny prowadzić politykę imigracyjną na wzór USA, Kanady czy Nowej Zelandii, "czyli wysokie wymogi dotyczące kwalifikacji i brak transferów socjalnych". "Wówczas 90 proc. obecnie żyjących w Niemczech muzułmańskich imigrantów w ogóle nie przybyłoby do Niemiec" - powiedział. Sarrazin odrzuca oskarżenia o rasizm i - jak powiedział - uważa za niebezpieczne populistyczno-prawicowe ugrupowania, które zyskują na znaczeniu np. w Holandii czy Francji; ugrupowania te posługują się w sprawie polityki imigracyjnej podobną argumentacją, jak Sarrazin. "Nie można jednak negować istnienia problemu, tylko dlatego, że mówi o nim niewłaściwa osoba" - powiedział. Prezentacji książki Sarrazina towarzyszyła demonstracja około 200 osób - członków organizacji antyfaszystowskich, związków zawodowych, zwolenników Lewicy i Zielonych. Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert oświadczył w poniedziałek, że "wypowiedzi Sarrazina szkodzą wizerunkowi Bundesbanku zarówno w kraju jak i za granicą". "Bundesbank musi się nad tym zastanowić" - powiedział. Sarrazin mógłby zostać odwołany z zarządu Bundesbanku na wniosek tego zarządu i tylko przez prezydenta Niemiec. Na poniedziałek prezes Bundesbanku Axel Weber zapowiedział wydanie oświadczenia. Anna Widzyk