Smutek, oburzenie, odraza. Na całym świecie reakcje na dokonany przez domniemanych islamskich terrorystów zamach na magazyn satyryczny "Charlie Hebdo" w Paryżu są podobne. Słowa najwyższego potępienia docierają z Urzędu Kanclerskiego w Berlinie i z Kremla, Brukseli i Watykanu. Atak napiętnowała Liga Arabska w Kairze i rozliczni szefowie państw i rządów. Kanclerz Merkel nazwała zamach aktem barbarzyństwa i atakiem na wolność prasy i słowa, które są "kluczowym elementem naszej wolnościowo-demokratycznej kultury". W podobnym tonie wypowiedział się premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Prezydent Niemiec Joachim Gauck napisał w telegramie kondolencyjnym iż "musimy niezmordowanie angażować się na rzecz wolności, praw człowieka i demokracji". "Czy musi najpierw dojść do takiej tragedii w Niemczech??? - pytają na Facebooku z trzema znakami zapytania aktywiści antyislamskiego ruchu Pegida (Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu). I dalej: "Islamiści, przed którymi Pegida ostrzega od dobrych 12 tygodni, pokazali we Francji, że nie są zdolni do demokracji, tylko stawiają na rozwiązanie, jakim jest przemoc i śmierć". - Kto boi się muzułmanów, poprzez zamach w Paryżu czuje się utwierdzony w swoich obawach - mówi Nico Lange z Fundacji Konrada Adenauera w Berlinie. - Znajdzie to także odzwierciedlenie w protestach Pegidy. Ruch ten napędzają bowiem takie właśnie lęki - dodaje. Europejscy patrioci? 18 tysięcy ludzi demonstrowało w poniedziałek (5.01.15) przeciwko rzekomej islamizacji Europy. Od końca października w cotygodniowych demonstracjach bierze udział coraz więcej ludzi. Po zamachu w Paryżu ich organizatorzy znowu mogą liczyć na napływ sympatyków. - Posługują się bardzo prostym skrótem myślowym argumentując, że terroryzm, z jakim mieliśmy do czynienia w Paryżu, jest typowy dla wszystkich muzułmanów, którzy imigrują do UE - mówi Lange. Czy po zamachu w Paryżu antyislamski ruch może nabrać europejskiego wymiaru? Pegida jest jak dotąd raczej niemieckim fenomenem- uważa Gilbert Casasus, politolog z Université de Fribourg w Szwajcarii. - Nie powstała na gruncie polityczno-partyjnym, tylko stworzyli ją obywatele, którzy chcą dać upust swojemu niezadowoleniu i wściekłości. W przeciwieństwie do Frontu Narodowego (Front National), FPÖ, UKIP czy SVP w Szwajcarii, Pegida nie jest żadną partią - mówi Casasus. Antyislamskie i populistyczne nurty w wielu krajach Europy są znakomicie zorganizowane w partiach, w Niemczech tak nie jest - zaznacza politolog. Front National dystansuje się Rozpętana przez Pegidę dyskusja jest bardzo ważna - ogłosił w mediach jeszcze w przeddzień zamachu w Paryżu Front Narodowy (FN). Z prezentującym się w nader chaotyczny sposób szefostwem niemieckiego ruchu i jego niejasnym celem FN nie chce jednak mieć wiele wspólnego. - Coś takiego jak Pegida nie może zastąpić żadnej partii - powiedział doradca szefowej FN Marine Le Pen ds. polityki zagranicznej Ludovic de Danne w rozmowie z Europe1. Marine Le Pen, która wsiada do pociągu niemieckiej Pegidy? Dla de Danne'a niewyobrażalne. - Le Pen jest przewodniczącą najważniejszej partii Francji, która już zajęła się tym tematem. Nie sądzę, żeby miała nawiązywać kontakt z tak spontaniczną inicjatywą - uważa jej doradca. Antyislamskie ruchy, niezwiązane z żadną partią polityczną, istnieją także we Francji. Teraz mogą liczyć na napływ sympatyków. Na przykład prawicowy ruch "Riposte Laique". Znany jest między innymi z organizowanych w muzułmańskich dzielnicach prowokacyjnych bankietów, na których serwuje się wino i wieprzowinę. Od niemieckiej Pegidy różni się jednak tym, że nie jest pseudochrześcijański, tylko prezentuje się jako ruch antyreligijny. - Śpiewanie przez członków Pegidy kolęd jest wyrazem błędnie rozumianego chrześcijaństwa. W podobnych ruchach w Europie tego nie ma - mówi politolog Casasus. Sieć Pegidy nie istnieje W sieci społecznościowej Facebook można znaleźć już norweskie, austriackie, szwedzkie, hiszpańskie, włoskie i francuskie strony Pegidy. Dzieje się na nich jednak niewiele. Islamofobiczne komentarze przeplatają się z wzajemnymi obelgami. Na francuskich stronach Pegidy kilka godzin po zamachu można było znaleźć przede wszystkim kondolencje z Niemiec. "Spacer" przeciwko islamskim ekstermistom ("Spadseretur mod ekstrem islam") ma spopularyzować Pegidę w Danii - jak zapowiedział duński odłam niemieckiego ruchu. Planowany jest spacer przez pałacowy ogród Kopenhagi, niejako jako kopia demonstracji Pegidy w Dreźnie. - Istnieją ideologiczne powiązania: sprzeciw wobec parlamentaryzmu, demokracji partyjnej, mediów, Europy, imigrantów - mówi Nico Lange z Fundacji Adenauera. - Ale nie wydaje mi się, żeby istniała w Europie sieć takich ruchów "anty" - dodaje. Zagrożenie w Niemczech? Co natomiast znamienne jest dla Europy, to "wspólnota demokratycznych wartości" - powiedział w Berlinie po paryskim zamachu szef niemieckiego MSW Thomas de Maizière. Dlatego istnieje też wspólne zagrożenie. Konkretnych informacji wskazujących na plany podobnych zamachów terrorystycznych w Niemczech obecnie jednak nie ma. Przewodniczący Centralnej Rady Muzułmanów w Niemczech Aiman Mazyek tymczasem nazwał zamach w Paryżu "zdradą islamskiej wiary". Można się obawiać, że "terroryzm z Paryża doda skrzydeł antyislamskim nurtom w Niemczech"- powiedział dziennikowi "Rheinische Post". Peter Hille /oprac. Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle