W założeniach ministerstwa obrony Bundeswehra byłaby w stanie wysłać na terytoria kontrolowane przez Kurdów w północnej Syrii trzy bataliony żołnierzy, w tym jednostki rozpoznania, siły specjalne i saperów, a także haubice, transportery opancerzone i myśliwce Eurofighter - ujawnia w najnowszym wydaniu tygodnik "Der Spiegel", który dotarł do tych planów. Niemcy musieliby wszelako liczyć na pomoc sojuszników, jeśli chodzi o wsparcie śmigłowców i ratownictwo medyczne. Bundeswehra byłaby gotowa przejąć dowodzenie siłami międzynarodowymi w jednym sektorze o wielkości 30 km na 40 km; misja niemieckiej armii byłaby ograniczona czasowo do dwóch lat. W czwartek niemiecka minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer przedstawiła w Brukseli, podczas spotkania szefów resortów obrony państw NATO, propozycję utworzenia pozostającej pod międzynarodową kontrolą strefy bezpieczeństwa w północnej Syrii. Wyjaśniała, że w celu deeskalacji sytuacji na tym obszarze w projekcie tym uczestniczyłyby także Turcja i Rosja. Stany Zjednoczone pozytywnie oceniły niemiecką inicjatywę, ale nie wezmą w niej udziału. Oznacza to, że ewentualna misja nie mogłaby działać pod szyldem NATO. Pozostałe kraje Sojuszu podchodzą bardzo ostrożnie do pomysłu Berlina. "Jesteśmy otwarci na różne formy współpracy, natomiast dla mnie nie ulega wątpliwości, że jeśli chodzi o zdolności obronne, to tu wypróbowanym sojuszem jest Sojusz Północnoatlantycki" - powiedział w piątek dziennikarzom w Brukseli szef polskiego MON Mariusz Błaszczak. Jedności nie ma też w samej niemieckiej koalicji rządowej. Ideę Kramp-Karrenebauer, która jest jednocześnie przewodniczącą CDU, skrytykował m.in. szef dyplomacji RFN Heiko Maas z SPD. Z sondażu opublikowanego w sobotę przez dziennik "Augsburger Allgemeine" wynika, że 49 proc. Niemców jest przeciwnych zaangażowaniu Niemiec w Syrii, a 40 proc. popiera ten pomysł. Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)