Niedzielne głosowania w regionach będą ostatnim testem nastrojów przed wyborami do Bundestagu, zaplanowanymi na 27 września. Według najnowszego sondażu ośrodka Forsa w Kraju Saary rządząca CDU może liczyć na 36 proc. głosów, podczas gdy pięć lat temu osiągnęła 47,5 proc. SPD ma 26 proc. poparcia (w 2004 roku - 30,8 proc.), a Lewica - 16 proc. Liberalna FDP może zdobyć 9 proc. głosów, zaś Zieloni - 6 proc. W Turyngii sondaż Forsy daje chadekom 35 proc., o ponad siedem punktów procentowych mniej niż zdobyli pięć lat temu. Drugą siłą w landzie jest Lewica z 25-procentowym poparciem. SPD mogłaby liczyć na 18 proc., FDP - na 10, a Zieloni - na 5 proc. głosów. Liderzy socjaldemokracji, która po raz pierwszy od 2001 roku miałaby możliwość odsunięcia CDU od władzy w tych dwóch landach, przychylnie wypowiadają się o sojuszu z populistyczną Lewicą, partią założoną w 2007 roku przez rozłamowców z SPD pod wodzą Oskara Lafontaine'a oraz wschodnioniemieckich postkomunistów z PDS. "Lafontaine nie miał nic wspólnego z budową muru berlińskiego" - powiedział gazecie "Bild am Sonntag" kandydat SPD na kanclerza Frank-Walter Steinmeier, pytany, czy naprawdę chce dopuścić do koalicji z partią, która jest spadkobierczynią rządzącej dawną NRD Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED). Wprawdzie na szczeblu federalnym, w Bundestagu, wyklucza on koalicję z izolowaną Lewicą, ale SPD na poziomie krajów związkowych ma w tym względzie wolną rękę. O ile na wschodzie Niemiec populistyczna partia lewicowa ma duże poparcie, a w Berlinie nawet współrządzi wraz z SPD, to jej dojście do władzy w zachodnioniemieckim Kraju Saary byłoby precedensem, a nawet - jak mówią niektórzy komentatorzy - "złamaniem tabu". Już w zeszłym roku za próbę nawiązania współpracy z Lewicą w Hesji i złamanie wcześniejszych obietnic SPD zapłaciła kryzysem w partii i znaczną utratą poparcia. Jednak w Kraju Saary Lewica jest zdecydowanie silniejsza niż w Hesji i innych zachodnioniemieckich landach. Te wysokie, sięgające 15 proc. notowania zawdzięcza swemu szefowi Oskarowi Lafontaine'owi, który jeszcze jako polityk SPD, w latach 1985-1998, był premierem tego landu. Również w Turyngii SPD, Lewica oraz Zieloni mają nadzieję odsunąć od władzy chadeków i Dietera Althausa. Tam jednak to Lewica może okazać się drugą po CDU siłą polityczną i - w przypadku rozmów koalicyjnych z socjaldemokratami - to ona miałaby prawo do wyznaczenia kandydata na premiera landu. Takiego rozwiązania nie akceptuje jednak SPD. Jej lider w Turyngii Christoph Matschie uzależnia sojusz z Lewicą od jej zgody, by to on stanął na czele rządu landu. Jedynie w Saksonii pozycja CDU i premiera Stanisława Tillicha nie jest zagrożona. Sondaże dają chadekom około 42 proc. poparcia. Będą oni mogli kontynuować koalicję z SPD (11 proc.), bądź - jak sugeruje Tillich - zawrzeć nowy sojusz - z liberalną FDP (11 proc.). Na sukcesy w Saksonii oraz w Turyngii liczy z kolei skrajnie prawicowa Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD). Jej agresywna kampania skierowana jest m.in. przeciwko cudzoziemcom. "Turystów witamy! Przestępcy obcokrajowcy wynocha!" - żąda NPD w hasłach na plakatach, którymi gęsto oblepione są miasta w dwóch wschodnioniemieckich landach. W graniczącym z Polską Goerlitz skrajna prawica wzywa nawet do "zatrzymania inwazji Polaków", wywołując oburzenie wielu mieszkańców niemieckiego miasta oraz polskiego Zgorzelca. W Saksonii NPD ma w sondażach od 4,5 do 6 proc., czyli znacznie mniej niż zdobyła w wyborach pięć lat temu (9,2 proc.). W Turyngii partia ta liczy, że po raz pierwszy uda jej się wejść do landtagu; w sondażach ma 3-4 proc. poparcia.