- Uważamy, że sytuacja mogłaby wymknąć się spod kontroli - powiedział Pfeiffer. Bozdag miał wieczorem wygłosić w hali miejskiej przemówienie do mieszkańców pochodzenia tureckiego w celu zachęcenia ich do poparcia propozycji wzmocnienia władzy prezydenckiej w Turcji w referendum. Ponad 1,4 mln Turków mieszkających w Niemczech jest uprawnionych do głosowania w referendum w kwietniu, które ma zdecydować o zmianie systemu politycznego z parlamentarnego na prezydencki. Burmistrz zastrzegł, że decyzja nie ma podtekstu politycznego. - Obawiamy się, że ze względu na kontrowersyjne wystąpienie wyborcze Bozdaga do miasta napłynie więcej ludzi, niż może pomieścić budynek - wyjaśnił burmistrz. Jak podkreślił, decyzja nie była konsultowana z "wyższym politycznym szczeblem". - To nasza decyzja - powiedział Pfeiffer. Jak pisze dpa, nie wiadomo, czy organizatorzy nie zaskarżą tej decyzji do sądu. Władze skierowały w okolice hali kompanię policji na wypadek, gdyby organizatorzy chcieli odbyć spotkanie pomimo braku pozwolenia. Odwołania wystąpienia tureckiego ministra domagali się liczni niemieccy politycy. Relacje niemiecko-tureckie znajdują się od miesięcy w poważnym kryzysie. Do ich dalszego pogorszenia doszło po aresztowaniu w tym tygodniu przez władze Turcji korespondenta niemieckiego dziennika "Die Welt" Deniza Yucela. Decyzję Ankary ostro skrytykował między innymi prezydent Niemiec Joachim Gauck. - Nie możemy zrozumieć, czemu służy ten atak na wolność prasy. Nie pojmujemy tego - mówił prezydent. - To, co obecnie dzieje się w Turcji, budzi poważne wątpliwości, czy Turcja zamierza pozostać państwem prawa - zaznaczył Gauck. Kilka tygodni temu premier Turcji Binali Yildirim agitował w Oberhausen w Nadrenii Północnej-Westfalii za poparciem referendum. Referendum konstytucyjne w Turcji odbędzie się 16 kwietnia. Reforma zakłada m.in., że prezydent będzie jednocześnie szefem państwa i rządu, będzie mógł sprawować władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązać parlament. Wzrośnie także jego wpływ na wymiar sprawiedliwości.