Dwa lata temu na poczucie obcości we własnym kraju wynikające z dużej liczby muzułmanów skarżyło się 43 proc. uczestników ankiety. Ponad 40 proc. mieszkańców Niemiec opowiedziało się za zamknięciem granicy dla muzułmańskich imigrantów. W 2014 roku taką opinię reprezentowało 36,6 proc. pytanych. Autorzy raportu zwrócili też uwagę na rosnącą niechęć do innych grup imigrantów, w tym do Romów. Trzech z dziesięciu ankietowanych wyraziło pogląd, że cudzoziemcy przyjeżdżają do Niemiec tylko po to, by skorzystać ze świadczeń socjalnych. 60 proc. uważa, że imigranci docierający do Europy nie są prześladowani w swoich krajach. Postawy skrajnie prawicowe, wyrażające się we wrogości wobec wszystkich cudzoziemców czy też bagatelizowaniu zbrodni nazistowskich, pozostały na wysokim poziomie ubiegłych lat. Ludzie o skrajnych poglądach gotowi są częściej niż w przeszłości stosować przemoc w celu przeforsowania własnego stanowiska. Zdaniem naukowców w niemieckim społeczeństwie wzrasta polaryzacja i radykalizacja. Co dziesiąty uczestnik ankiety opowiedział się za przejęciem władzy w Niemczech przez silnego "fuehrera", który rządziłby w kraju "żelazną ręką". 6,7 proc. jest zdania, że dyktatura może być - w celu obrony interesów narodowych - systemem lepszym niż demokracja; we wschodniej części kraju ten pogląd popiera niemal 14 proc. pytanych. Jeden z autorów raportu Oliver Decker uważa, że kryzys migracyjny był "punktem zwrotnym", który ujawnił "duży potencjał postaw rasistowskich". Dyskusja o imigrantach została wykorzystana do zakwestionowania zdobyczy ostatnich 20 lat - powiedział naukowiec. W zeszłym roku do Niemiec przyjechało ponad 1,1 mln uchodźców, głównie z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Naukowcy z Uniwersytetu w Lipsku badają od 2002 roku co dwa lata stosunek Niemców do skrajnej prawicy. W obecnym badaniu przeprowadzonym na wiosnę uczestniczyło 2420 osób. Z Berlina Jacek Lepiarz