Inicjatywę w tym kierunku podjęły wspólnie organizacje polonijne w Niemczech, które w poniedziałek wystosowały do kanclerz Angeli Merkel apel o symboliczny gest, jakim byłoby anulowanie wspomnianego aktu prawnego. Treść listu, podpisanego przez pełnomocnika organizacji polonijnych adwokata Stefana Hamburę, opublikował we wtorek dziennik "Rzeczpospolita". "Wielce Szacowna Pani Kanclerz, wobec faktu 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej apeluję do Pani o skorzystanie z kompetencji wynikającej z art. 76 ustawy zasadniczej, według którego projekty ustaw zostają wnoszone także przez rząd federalny, oraz o zainicjowanie uchwalenia ustawy w sprawie uchylenia rozporządzenia z dnia 27 lutego 1940 r. i stwierdzenia jego nieważności. Ustawa taka miałaby ogromne znaczenie symboliczne, stanowiłaby wielki wkład w pielęgnowanie dobrosąsiedzkich stosunków między Niemcami i Polską" - napisał Hambura. List przypomina, że rozporządzenie Rady Ministrów na rzecz Obrony Rzeszy w sprawie organizacji polskiej grupy narodowej w Rzeszy Niemieckiej zabraniało działalności organizacji polskiej grupy narodowej. Dotyczyło to stowarzyszeń, fundacji, spółek, spółdzielni i innych przedsiębiorstw. Poza tym nie mogły być zakładane nowe polskie organizacje. Jak przyznaje Hambura chodzi "głównie o symbol". - W związku z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej byłby to symbol bardzo wymowny (...) Uchylenie takiego aktu potwierdzałoby też, że to co się stało, było złe - ocenił. W opinii berlińskiego adwokata wskazywałoby to również na "pewną ciągłość mniejszości polskiej", która istniała w Niemczech przed wojną; obecnie Polacy w Niemczech nie mają statusu mniejszości. Także zdaniem Aleksandra Zająca formalne uchylenie nazistowskiego aktu prawnego mogłoby stworzyć podstawy do "podjęcia rozmów o przywrócenie Polakom w Niemczech pewnego statusu i przywilejów, jakimi cieszyli się przed II wojną światową", natomiast istniejąca jeszcze przed wojną organizacja Związek Polaków w Niemczech mogłaby zyskać możliwość starań o odzyskanie majątku, skonfiskowanego przez nazistowskie władze. Polonii zależy jednak szczególnie na wsparciu i poprawie warunków dotyczących nauczania języka polskiego w szkołach. W większości landów nie ma rozwiązań prawnych w tym zakresie, a niemal cały ciężar nauki polskiego ponoszą Polska Misja Katolicka oraz organizacje takie jak Chrześcijańskie Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech. Dlatego Polonia zarzuca niemieckim władzom, że nie wywiązują się z postanowień traktatu z Polską z 1991 r., w którym strona niemiecka zobowiązała się do wspomagania polskich instytucji kulturalnych w Niemczech. Dużych szans na uzyskanie statusu mniejszości narodowej niemieccy Polacy jednak raczej nie mają, co przyznaje również Zając. Za mniejszość w Niemczech są uznawani jedynie Serbołużyczanie w Saksonii i Brandenburgii, Duńczycy i Fryzowie w Szlezwiku-Holsztynie. - Ale ten ich status został uznany przez konstytucje krajów związkowych, na których terytorium mniejszości te zamieszkują, a nie przez konstytucję federalną - wyjaśnił w rozmowie ekspert z Niemieckiego Instytutu Polskiego w Darmstadt, Andrzej Kaluza. Jak dodał, Polacy w Niemczech nie są grupą zasiedziałą na określonym terenie, inaczej niż miało to miejsce przed wojną w d. III Rzeszy. Polonia uważa jednak, że mogłaby uzyskać status grupy etnicznej, jakim cieszą się w Niemczech przedstawiciele narodu Sinti i Romów. Według Kaluzy, być może w apelu o formalne uchylenie nazistowskiego rozporządzenia z 1940 r. o likwidacji polskiej mniejszości, które w rzeczywistości nie obowiązuje, chodzi "o symboliczny gest". - Wydaje mi się, że z unieważnienia tego aktu nie wynikałoby jednak uzyskanie praw mniejszości narodowej - oceni Kaluza. Szacuje się, że w Niemczech mieszka ok. 2 mln obywateli niemieckich o polskich korzeniach.