Poprzedni bilans mówił o 18 zabitych i ok. 100 rannych. Wśród ofiar wybuchu paniki podczas Parady Miłości w Duisburgu było co najmniej czterech obcokrajowców. Zidentyfikowano obywateli Włoch, Holandii, Australii i Chin. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tragedii.Burmistrz Duisburga Adolf Sauerland potwierdził na konferencji prasowej, że w wyniku masowej paniki zginęło 19 osób, a 340 zostało rannych. 16 osób zmarło na miejscu tragedii - w tunelu, prowadzącym na teren starego dworca towarowego, gdzie odbywała się Love Parade. Trzy kolejne osoby zmarły w szpitalu. Ofiary śmiertelne to osoby w wieku od 20 do około 40 lat."Ta katastrofa jest tak wstrząsająca, że trudno ją pojąć" - powiedział Sauerland. W imieniu mieszkańców miasta wyraził współczucie rodzinom ofiar.Jak dodał, wszelkie pytania o przyczyny tragedii "są uzasadnione i trzeba na nie odpowiedzieć". Przestrzegł jednak przed wyciąganiem pochopnych wniosków.Władze przekazały policji na potrzeby śledztwa wszystkie dokumenty dotyczące organizacji Love Parade.Tunel, w którym doszło do tragedii, stał się wąskim gardłem, gdy pod koniec imprezy, przed godz. 18, tysiące ludzi usiłowało dostać się jeszcze na teren parady, a jednocześnie wielu uczestników zaczęło kierować się do wyjść. Zgromadzonym w tunelu ludziom z czasem zaczęło brakować powietrza, panował coraz większy tłok. Naoczny świadek zdarzenia opowiadał w telewizji NTV, że ludzie w tunelu tratowali się nawzajem. Niektórzy wdrapywali się na ogrodzenie oraz nasypy przy tunelu, by dostać się na teren imprezy. Wyjścia ewakuacyjne z tunelu były zamknięte. - To była masowa panika - powiedział mężczyzna.- Wszyscy się cisnęli. Słyszałem tylko krzyki, wszędzie leżeli ludzie, chciałem pomóc. Zobaczyłem kogoś, kto był reanimowany, chwyciłem jego rękę. Nagle przestali reanimować, lekarz pokręcił głową. I potem przykryli ciało - relacjonował w rozmowie z portalem gazety "Bild" 34-letni Daniel. Ze względów bezpieczeństwa organizatorzy początkowo nie poinformowali o tragedii uczestników Love Parade i nie przerwali imprezy, obawiając się kolejnego wybuchu paniki w ponadmilionowym tłumie.Po otwarciu wyjść ewakuacyjnych ludzie zaczęli opuszczać ogrodzony teren. Podstawiono dla nich 120 autobusów. O 23.00 impreza została zakończona. Początkowo służby ratownicze miały kłopot z dotarciem na miejsce wydarzeń. Na zamkniętej dla ruchu autostradzie nr 59 ustawiono namioty, w których ratownicy udzielali pomocy poszkodowanym. Lądowały tam też śmigłowce medyczne. Niemiecka policja uruchomiła numer telefonu dla krewnych uczestników Love Parade w Duisburgu: 0049 (0) 203 94 000. Tragedią wstrząśnięte są władze Niemiec. "Młodzi ludzie przyszli się bawić, zamiast tego są ofiary śmiertelne i ranni. Jest wstrząśnięta i smutna w obliczu ich cierpienia i bólu. W tych trudnych godzinach jestem myślami z krewnymi ofiar. Bardzo im współczuję" - oświadczyła kanclerz Niemiec Angela Merkel w sobotę wieczorem w Berlinie. Prezydent Niemiec Christian Wulff zażądał wyjaśnienia przyczyn tragedii. - Taka katastrofa, która w czasie spokojnej zabawy radosnych młodych ludzi z wielu krajów powoduje cierpienie i ból, jest straszna - oświadczył Wulff. Tymczasem media niemieckie informują, że winą za tragedię obarczani są organizatorzy Love Parade. Pomysłodawca pierwszej Love Parade, która odbyła się w 1989 r. w Berlinie, niemiecki DJ Dr. Motte napisał na portalu społecznościowym "Twitter", że tylko jedno wyjście dla uczestników imprezy to za mało. Teren festiwalu miał pomieścić 800 tysięcy ludzi, ale po południu miasto poinformowało o 1,4 miliona uczestników. Początkowo Love Parades odbywały się w Berlinie, a od 2007 r. - w Zagłębiu Ruhry.