- Powiedziałem wyraźnie, że jestem świadomy swojej odpowiedzialności jako przewodniczący partii - oświadczył polityk na konferencji prasowej w Berlinie. - Uważam jednak, że ucieczka teraz byłaby błędem - dodał 69-letni polityk, który kieruje SPD od września zeszłego roku. Przyznał, że w szeregach ugrupowania pojawiły się żądania, by zrezygnował. - Nie zareagowałem na nie na razie - powiedział. Według Muenteferinga, w ciągu dwóch tygodni władze ugrupowania podejmą decyzje personalne. W niedzielnych wyborach współrządząca Niemcami od 11 lat SPD uzyskała 23-procentowe poparcie. To aż o 11 punktów procentowych mniej niż przed czterema laty i najgorszy wynik partii w powojennej historii. Szef ośrodka badania opinii Infratest dimap Richard Hilmer powiedział w poniedziałek PAP, że SPD straciła około miliona wyborców na korzyść postkomunistycznej Lewicy. - Zaskakujące jest to, że aż pół miliona zwolenników socjaldemokratów głosowało w niedzielę na liberalną FDP - dodał Hilmer. Według Manfreda Guellnera z ośrodka badań opinii Forsa, od 1998 r. socjaldemokracja straciła w sumie połowę elektoratu; w niedzielę głosowało na nią 10 mln ludzi, podczas gdy jedenaście lat temu - 20 mln. - SPD się rozpada. Jej sytuacja to egzystencjalny kryzys, który nie zaczął się w minionych miesiącach, ale trwa od wielu lat - powiedział Guellner na konferencji prasowej w Berlinie. Zdaniem ekspertów, SPD ciągle płaci za liberalne reformy kanclerza Gerharda Schroedera, który rządził od 1998 do 2005 r., a także kompromisy w ramach wielkiej koalicji z CDU/CSU, np. wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat. Jeśli Muentefering ustąpi z funkcji przewodniczącego SPD, o przywództwo w partii walczyć może kandydat SPD na kanclerza i przyszły szef frakcji parlamentarnej ugrupowania Frank-Walter Steinmeier, ale także politycy lewego skrzydła: burmistrz Berlina Klaus Wowereit czy 39-letnia wiceprzewodnicząca Andrea Nahles. Do wyboru mogłoby dojść na listopadowym zjeździe SPD w Dreźnie.