Strajkuje także obsługa niemieckich lotnisk, w tym we Frankfurcie nad Menem. Odwołano część lotów, głównie krajowych. Protesty zorganizowały związki zawodowe berlińskiej komunikacji BVG oraz ogólnoniemiecki Ver.di, który w całym kraju zrzesza ok. 1,3 mln pracowników służb publicznych. Związkowcy żądają podwyżki wynagrodzeń w wysokości od 8 do 12 procent, jednak nie mniejszej niż 200 euro miesięcznie. Pracodawcy proponują jak na razie 5-procentową podwyżkę w ciągu dwóch lat przy jednoczesnym wydłużeniu tygodnia pracy. Na czwartek zaplanowano kolejną rundę rozmów. Środowa akcja ma wzmocnić presję na pracodawców. Strajk sparaliżował komunikację w niemieckiej stolicy. O godzinie 2.00 w środę stanęły autobusy. Nie kursują także tramwaje i kolejka podziemna. Mieszkańcy Berlina, którzy usiłowali rano dostać się do pracy czy szkoły, oraz turyści zdani są jedynie na naziemną kolejkę S-Bahn, rowery, taksówki i prywatne samochody, które ustawiają się w długich korkach. Nie wiadomo, kiedy skończy się akcja. Na największym niemieckim lotnisku we Frankfurcie nad Menem strajkowała rano obsługa bagażowa i ochrona. Do stanowisk odpraw ustawiały się długie kolejki pasażerów. Do godziny 8.00 odwołano około 80 lotów. Podobne kłopoty miały lotniska w Duesseldorfie, Monachium, Norymberdze, Stuttgarcie, Hanowerze i Hamburgu. Akcja na lotniskach ma jednak charakter ostrzegawczy; strajki zaplanowano jedynie na kilka godzin.