- Polityka zagraniczna potrzebuje poufności, dlatego ubolewamy, że poufne dokumenty nielegalną drogą znalazły się w internecie - powiedział Seibert na konferencji prasowej. Dodał, że rząd w Berlinie analizuje treść ujawnionych materiałów. Rzecznik zaprzeczył, jakoby treść dokumentów, zawierających niepochlebne oceny niemieckich polityków wyrażane przez dyplomatów USA, mogła wpłynąć na stosunki niemiecko-amerykańskie. Nasze relacje są dojrzałe, mocne, łączy nas głęboka przyjaźń, której nie zaszkodzi publikacja Wikileaks - dodał Seibert. Z kolei rzecznik niemieckiego MSZ Andreas Peschke przyznał, ż ujawnione przez demaskatorski portal materiały mogą mieć "duże znaczenie". - Nie jest wykluczone, że dotyczą interesów bezpieczeństwa naszego kraju oraz sojuszników - dodał. MSZ w Berlinie analizuje, w jakim stopniu ujawnienie amerykańskich dokumentów może wpłynąć na centralne kwestie niemieckiej polityki zagranicznej. Peschke potwierdził, że już w zeszły piątek amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton telefonicznie rozmawiała z szefem niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle, przekazując mu ubolewanie z powodu publikacji. Rzecznicy konsekwentnie odmawiali jednak komentowania zawartości ujawnionych dokumentów. Wśród 250 tysięcy ujawnionych w niedzielę wieczorem depesz ambasad USA są dokumenty wysłane przez dyplomatów amerykańskich w Berlinie, które zawierają nieprzychylne oceny niemieckich polityków. Krytykowany jest szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle jako polityk "agresywny", o mało treściwych pomysłach, który powinien głębiej opanować "złożoną tematykę polityki zagranicznej i bezpieczeństwa". Z kolei kanclerz Angela Merkel - zdaniem dyplomatów USA - "rzadko bywa kreatywna". Określono ją nawet mianem "teflonowej", bo wszystko po niej spływa. Jak informują niemieckie media w minionych dniach ambasador USA Philip Murphy poinformował rząd w Berlinie, że publikacje Wikileaks będą zawierać nieprzyjemne szczegóły i wyraził z tego powodu ubolewanie. Doszło też do rozmowy telefonicznej Hillary Clinton z Guido Westerwelle. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych niemieckiego Bundestagu Ruprecht Polenz ocenił, że największym problemem nie są mało pochlebne opinie Amerykanów na temat polityków na całym świecie, lecz samo ujawnienie poufnych dokumentów i strategii USA np. dotyczących Bliskiego Wschodu. Jak powiedział Polenz w poniedziałek rozmowie z telewizją ZDF, Amerykanie muszą poinformować jakie działania zabezpieczające podejmują, by chronić informacje. - W przeciwnym razie sojusznicy nie będą zbyt często rozmawiać otwarcie z Amerykanami - ocenił Polenz. Także część niemieckich mediów krytykuje publikację Wikileaks. "Słuszne jest przeciwstawianie się tajemniczości władz. Gdy czynią to media, mogą filtrować, porządkować informacje, chronić osobiste prawa. Gdy jednak Wikileaks zamieszcza w internecie ogromną ilość surowego materiału, takich gwarancji brakuje. To nie jest już kontrolowany przeciek (...) lecz przerwanie tamy" - ocenia dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Także "Die Welt" pisze, że publikacja poufnych notatek dyplomatycznych przez Wikileaks "nie służy nikomu". "Za sumaryczną zdradą tajemnic za pośrednictwem sieci www kryje się próżne, cyniczne i potencjalnie śmiertelne podżeganie. Nic nie może usprawiedliwić takich działań" - ocenia "Welt". "Wikileaks rozpoczęło grę, która przypomina rosyjską ruletkę. Niebezpieczny świat wymyka się spod kontroli" - dodaje.