W przypadku Afganistanu, gdzie niemieccy żołnierze pełnią służbę od stycznia 2002 roku, rząd przedłużył mandat po raz ostatni, gdyż misja pokojowa NATO z końcem roku zakończy się. W końcowej fazie operacji w Afganistanie może stacjonować maksymalnie 3300 żołnierzy, dotychczas górny pułap wynosił 4400 osób. Rzecznik rządu Steffen Seibert zadeklarował gotowość Berlina do pozostawienia w Afganistanie od 600 do 800 wojskowych w celu kontynuowania szkolenia armii afgańskiej. Wśród warunków zgody na dalszy pobyt Bundeswery wymienił formalne zaproszenie od afgańskiego rządu, podpisanie umowy regulującej warunki stacjonowania wojska oraz gotowość innych krajów NATO do przyłączenia się do tego przedsięwzięcia. Rząd zwiększył kontyngent w Mali ze 180 do 250 żołnierzy. Ich zadaniem jest szkolenie malijskiej armii. Seibert zaznaczył, że Bundeswehra nie będzie brała udziału w walkach. Bezpośrednio po posiedzeniu gabinetu minister obrony Ursula von der Leyen udała się w podróż do Afryki. Ze względów bezpieczeństwa nie podano dokładnego celu wizyty, jednak zdaniem mediów szefowa resortu obrony odwiedzi z pewnością żołnierzy stacjonujących w Mali. Von der Leyen po objęciu stanowiska w grudniu zeszłego roku wielokrotnie zapowiadała większe zaangażowanie wojskowe swego kraju w Afryce. Jej zdaniem kontynent afrykański odgrywa ważną rolę dla bezpieczeństwa Europy, a zbrodnie i gwałty, które są w Afryce na porządku dziennym, nie pozwalają na "chowanie głowy w piasek". Von der Leyen (CDU) i minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier są zwolennikami odgrywania przez Niemcy bardziej aktywnej roli na arenie międzynarodowej. Przedłużenie misji w Afganistanie i Mali wymaga jeszcze zgody parlamentu, jednak wobec ogromnej przewagi koalicji CDU/CSU-SPD pozytywna decyzja Bundestagu uważana jest za formalność.