Według gazety, rząd chce zaostrzyć karanie za publikowanie w mediach społecznościowych komentarzy zawierających mowę nienawiści i fałszywe informacje. Porozumieli się w tej sprawie szef klubu poselskiego CDU/CSU w Bundestagu, Volker Kauder (CDU) i minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD).Rząd chce, aby na stronach mediów społecznościowych były łatwo dostępne zakładki umożliwiające złożenie zażalenia na opublikowane komentarze, które umożliwiłyby administratorom reakcję na nie w czasie do 24 godzin. Do tej pory za tego typu wykroczenie lub nawet przestępstwo grozi kara grzywny do 50 tys. euro, jeśli nie usunięto wiadomości w przeciągu tygodnia. Gdyby wpisy nie były usuwane, mediom groziłyby dotkliwe kary grzywny. Kauder stwierdził, że "grzywna musi być skuteczna i w razie potrzeby dotkliwa". Niemieccy politycy zarzucają Facebookowi i Twitterowi, że oba te amerykańskie serwisy nie wprowadziły w dostatecznym stopniu niemieckich przepisów prawnych, nakazujących usuwanie komentarzy zawierających mowę nienawiści czy też fałszywe informacje. Z tego powodu - twierdzą politycy - należy podjąć stosowne kroki i zażądać dotrzymania wyraźnych terminów usuwania wpisów o takim charakterze. Nie podano, jakie konkretne przepisy prawa zostaną znowelizowane. Maas wyraził na łamach "Rheinische Post" przekonanie, że Facebook zdecydowanie poprawi praktykę usuwania obraźliwych bądź nienawistnych komentarzy. W najbliższych tygodniach "zewnętrzni kontrolerzy" mają zbadać praktykę w tym zakresie. Zapowiedział, że jeśli nadal usuwać się będzie zbyt mało komentarzy naruszających przepisy prawa karnego, to państwo zmuszone będzie do niezwłocznego wyciągnięcia prawnych konsekwencji wobec tego stanu rzeczy. Sytuacja z USA nie może powtórzyć się w Niemczech Kauder przyznał, że władzom zależy zwłaszcza na utrzymaniu "uczciwości" przed wyborami do Bundestagu, które odbędą się jesienią br. Tematyka wyborcza zawiera spory ładunek emocjonalny - jak na przykład sprawę bezpieczeństwa w związku z imigracją do Niemiec i terrorystycznym zagrożeniem. Także rosnąca popularność antyestablishmentowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) spędza sen z powiek politykom w Berlinie. Gazeta z Duesseldorfu cytuje Kaudera słowami: "sytuacja, jakiej byliśmy ostatnio świadkami podczas kampanii prezydenckiej w USA nie może powtórzyć się w Niemczech".