"Możemy dojść do punktu, w którym referendum o Europie będzie potrzebne. My liberałowie zawsze opowiadaliśmy się za europejską konstytucją" - powiedział Bruederle. Według niego rozwój sytuacji w zmagającej się z kryzysem zadłużenia strefie euro pokaże, w jakim stopniu kraje UE będą musiały zrezygnować z suwerennych uprawnień na rzecz wspólnych instytucji. "Potrzebujemy wspólnych mechanizmów, chociażby w podejściu do banków" - ocenił szef frakcji FDP. Zdaniem polityka konieczność referendum może zasygnalizować już za kilka tygodni niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny, który 12 września ma wydać wstępne orzeczenie w sprawie ratyfikacji przez Niemcy paktu fiskalnego UE i Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (EMS), przeznaczonego na wsparcie zadłużonych krajów strefy euro. "We wrześniu sąd konstytucyjny powie nam, w których punktach osiągnięto granice ustawy zasadniczej" - powiedział Bruederle. Szef frakcji FDP jest już kolejnym czołowym politykiem niemieckim, który nie wyklucza referendum w sprawie głębszej integracji europejskiej. W czerwcu chadecki minister finansów Wolfgang Schaeuble powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel", że w ciągu najbliższych pięciu lat w Niemczech może odbyć się referendum w sprawie nowej konstytucji, która rozszerzy dopuszczalne przez obecną ustawę zasadniczą granice integracji europejskiej i umożliwi przekazanie Brukseli większych kompetencji w sferze kontroli nad polityką budżetową. "Oczywiście można przekazać więcej praw Brukseli, ale wówczas musi o tym zadecydować niemiecki naród" - powiedział Schaeuble "Spieglowi". Kilka dni temu do chóru tych głosów dołączył szef opozycyjnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Sigmar Gabriel. Opowiedział się on za wspólną odpowiedzialnością za długi krajów strefy euro przy jednoczesnym wprowadzeniu surowej kontroli nad budżetami krajów członkowskich. Jednak aby było to możliwe, należałoby powołać konwent konstytucyjny, aby przygotować zmianę niemieckiej ustawy zasadniczej, która zostałaby potem poddana pod referendum - ocenił Gabriel. Kilkakrotnie referendum w sprawie polityki ratowania euro domagał się też chadecki premier Bawarii Horst Seehofer. Niemiecka ustawa zasadnicza oraz wyroki trybunału konstytucyjnego w Karlsruhe wyznaczają wąskie granice integracji europejskiej, co szczególnie w walce z obecnym kryzysem zadłużenia w strefie euro wydaje się ograniczać pole manewru niemieckiego rządu. W minionych kilku latach sędziowie w Karlsruhe ogłosili serię wyroków dotyczących europejskiej polityki antykryzysowej, upominając rząd, by należycie informował parlament i konsultował się z nim. Zdaniem trybunału kompetencje parlamentu w kwestiach budżetowych są jednym z podstawowych filarów demokracji. Gdy w czerwcu sędziowie ponownie zrugali rząd kanclerz Angeli Merkel za to, że nie udzielił posłom na czas wystarczających informacji na temat EMS, Merkel miała przyznać w niewielkim gronie, że "osiągnęła już swoje granice". Aktualnie na wyrok niemieckiego trybunału czeka oprócz funduszu ratunkowego EMS również przeforsowany w UE przez same Niemcy pakt fiskalny o wzmocnieniu dyscypliny finansowej. Zdaniem niektórych komentatorów, ogłaszając swoją decyzję 12 września trybunał może precyzyjniej wskazać, kiedy konieczne będzie referendum w sprawie nowej konstytucji w Niemczech. W Niemczech ostrożnie podchodzi się do instytucji referendum, która w latach 30. zeszłego stulecia była nadużywana przez reżim nazistowski do utwierdzenia swojej władzy. Niemiecka ustawa zasadnicza nakazuje podejmowanie decyzji w drodze referendum tylko wówczas, gdy chodzi o zmianę granic niemieckich krajów związkowych oraz w przypadku uchwalenia nowej konstytucji.