"Bezpieczeństwo wymaga inwestycji. Mowa jest o tym, by każde państwo przeznaczało 2 proc. PKB na inwestycje w obronność. Przyjmujemy ten cel" - powiedziała von der Leyen. Szefowa resortu obrony zastrzegła jednak, że równie ważne jak wysokość budżetu są inne czynniki, w tym zdolność operacyjna sił zbrojnych i ich wyposażenie. Wydatki na Bundeswehrę mają wzrosnąć już w 2016 roku o ponad 1 mld euro. Odnosząc się do kryzysu na wschodzie Europy von der Leyen po raz kolejny potwierdziła gotowość do wypełnienia zobowiązań sojuszniczych wobec partnerów. Obowiązek udzielenia pomocy "obowiązuje wszystkich, niezależnie od sytuacji poszczególnych krajów" - podkreśliła minister. Szefową resortu obrony wsparł minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier. "Wasze troski są naszymi troskami. Wasze bezpieczeństwo jest naszym bezpieczeństwem" - mówił polityk SPD pod adresem partnerów z Europy Środkowej i Wschodniej. Apel sekretarza generalnego NATO Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wezwał wcześniej Niemcy do zwiększenia wydatków na wojsko. "Stany Zjednoczone wydają na obronność 4 proc. produktu krajowego brutto, w Europie oscylujemy wokół 1 proc. To nie jest sprawiedliwy podział obciążeń" - powiedział Stoltenberg w wywiadzie dla poniedziałkowego wydania "Sueddeutsche Zeitung". Szef NATO podziękował Niemcom za "wiodącą rolę" w Sojuszu. Stoltenberg uczestniczył w uroczystościach w Berlinie z okazji 60. rocznicy wstąpienia RFN do NATO. Na spotkaniu na szczycie w zeszłym roku w Walii Sojusz Północnoatlantycki postanowił zwiększyć budżety wojskowe państw członkowskich w ciągu 10 lat do 2 proc. PKB. Obecnie tylko pięć krajów, w tym Polska, spełniają to kryterium. Niemcy zapowiedziały stopniowe zwiększenie w ciągu czterech najbliższych lat wydatków na Bundeswehrę z 32,97 mld do 35,01 mld euro. Pomimo tego Berlin nie spełni zalecenia NATO, tym bardziej, że niemiecki PKB będzie wzrastał w szybszym tempie niż wzrost środków na wojsko. RFN została przyjęta do NATO 6 maja 1955 roku, jako 15. członek istniejącego od 1949 roku Sojuszu. Podjęta zaledwie 10 lat po zakończeniu wojny decyzja spotkała się ze sprzeciwem części społeczeństwa. Von der Leyen powiedziała, że był to "decydujący moment w niemieckiej historii". Z Berlina Jacek Lepiarz