- Odkąd wybuchła wojna interes kwitnie - mówi gazecie rzecznik prasowy oferującej schrony firmy BSSD (Bunker Schutzraum Systeme Deutschland), Mark Schmiechen. Firma wcześniej zajmowała się budową domów. Bunkier BSSD jest wykonany ze stali pancernej, musi wytrzymać ostrzał, chronić przed wstrząsami, a najlepiej także przed gazem lub promieniowaniem jądrowym. Dostępny jest w sześciu standardowych wersjach, które kosztują do 375 000 euro, bez wyposażenia dodatkowego - relacjonuje tygodnik. Kto potrzebuje czegoś takiego? - Ludzie wszelkiego pokroju w całym społeczeństwie - mówi rzecznik prasowy. - Od polityków po prawników, od celebrytów po czeladników piekarzy - dodaje. Za zapewnienie posiłków i napojów odpowiada sam klient. - Możemy jedynie wydawać zalecenia - mówi Schmiechen. - Kiedyś mieliśmy klienta, który chciał zawsze rano pić świeże krowie mleko i zapytał, czy można wziąć krowę do bunkra. Powiedzieliśmy: teoretycznie tak. (...) Doradzamy jednak krowę w formie steku - opowiada. Podział na północ i południe kraju To, ile bunkrów sprzedali, sprzedają lub sprzedadzą, jest tajemnicą handlową - nie poznamy nawet przybliżonej liczby, "rzecznik prasowy jest tak szczelny, jak jego ściany ze stali pancernej" - pisze "Spiegel". Jedyne, co można stwierdzić, to fakt, że istnieje podział na północ i południe kraju. - Na południu jest więcej pieniędzy - mówi Schmiechen. Istnieje też podział na wschód i zachód. "Na Zachodzie dla ludzi ważniejsze jest to, że schron jest bezpieczny pod względem jądrowym. Na Wschodzie chodzi bardziej o Rosjanina stojącego przy drzwiach i strzelającego do mnie" - pisze gazeta.