Jak twierdzi prokuratura, trzej Syryjczycy w wieku 18, 19 i 26 lat zostali zaopatrzeni przez IS w podrobione paszporty. W listopadzie 2015 roku migranci przedostali się z Grecji szlakiem Bałkańskim do Niemiec, gdzie zostali zarejestrowani jako uchodźcy i skierowani do ośrodków dla osób ubiegających się o azyl. We wrześniu 2016 roku cała trójka została aresztowana przez policję. Prokuratura federalna podejrzewa, że Syryjczycy tworzyli uśpioną komórkę terrorystyczną. Przedstawiciel prokuratury federalnej Bodo Vogler powiedział, że podejrzani przyłączyli się na przełomie września i października 2015 roku do IS w Syrii. Jak zaznaczył, ochotnicy przeszli przeszkolenie w dokonywaniu zamachów samobójczych i zobowiązali się do wykonywania poleceń IS. Wyposażono ich w pieniądze oraz telefony komórkowe z systemem Messenger umożliwiającym zaszyfrowane kontaktowanie się z aktywistami tak zwanego Państwa Islamskiego. Według prokuratury, podrobione paszporty pochodziły z tego samego warsztatu specjalizującego się w fałszowaniu dokumentów, co paszporty dwóch zamachowców z Paryża w listopadzie 2015 roku. Ten sam przemytnik doprowadził ich do granicy syryjsko-tureckiej - uważa prokuratura. Pierwszego dnia rozprawy oskarżeni odmówili składania zeznań. Adwokat najmłodszego z nich zapowiedział, że jego klient będzie się bronił milcząc. Obrońcy twierdzą, że proces odbywa się na polityczne zamówienie. Akt oskarżenia opiera się w znacznym stopniu na zeznaniach świadka koronnego - byłego terrorysty IS, który przebywa obecnie w areszcie w Libanie. "Spiegel Online" przypomina, że na jesieni 2015 roku niemieckie służby uważały, iż tak zwane Państwo Islamskie nie jest zainteresowane w umieszczaniu wśród uchodźców dążących do Europy swoich terrorystów. Niemieckie władze zmieniły jednak stanowisko po zamachach w Paryżu i Brukseli. Proces ma potrwać do 3 listopada.